Mała, niespełna trzymiesięczna Maja, nie wytrzymała bicia i tortur. Z połamanymi rączkami trafiła do szpitala, ale mimo półgodzinnej reanimacji nie udało się uratować jej życia. Lekarze szybko zdali sobie sprawę ze skali dramatu, jaki musiał rozgrywać się z domu. Zaalarmowali policję, a na miejscu, w ich mieszkaniu, przeprowadzono oględziny i szybko postawiono zarzuty zabójstwa. Obojgu rodzicom grozi teraz dożywocie. Choć ich narracja znacząco się różni - Dominik P. (23 l.) oskarża Karolinę, twierdzi, że pozwalał kobiecie maltretować dzieci, bo się jej bał - a sama Karolina (22l.) nie przyznaje się do morderstwa córki, a jedynie do maltretowania dzieci. Bo szybko wyszło na jaw, że w tym domu cierpiały wszystkie maluchy: poza mała Mają, najdotkliwiej 4-letnia Zuzia, której grozi kalectwo po tym, jak źle zrosły się jej ręce po złamaniach, bo rodzice nie poszli z nią do lekarza. Do tego dochodzi jeszcze chłopiec, z licznymi obrażeniami i zadrapaniami na całym ciele.
Zobacz więcej: Więźniowie przywitali Dominika. Horror. Jest oskarżony o zabójstwo Majeczki [WIDEO]
Siostra Katarzyny P. zaczyna mówić. "Widziałam wiele"
Siostra aresztowanej Katarzyny P., wraz ze swoim partnerem, też usłyszeli zarzuty. W ich przypadku chodzi o nieudzielenie pomocy, ale młoda kobieta w rozmowie z dziennikarzami UWAGI zaznacza, że cała sprawę chciała zgłosić, ale...
Przychodziłam tu i widziałam dużo, ale... nie pomyślałam, że moja siostra akurat do takiego stopnia. Widziałam siniaki, chciałam to zgłosić, ale to moja siostra [...] To nie jest tylko wina mojej siostry, jakby miała wsparcie konkubenta, to by było inaczej, jakby on pomagał przy dzieciach. A jego całymi dniami nie było, ćpał. Od kogo miała mieć wsparcie? Od rodziny nie chciała.
Sąsiedzi: "Gdzie były instytucje pomocowe?"
Marcin Kunka z Komendy Powiatowej Policji w Starogardzie Gdańskim, cytowany w programie UWAGA TVN twierdzi, że "wobec osób, które zostały zatrzymane w sprawie zabójstwa, policjanci nie przeprowadzali żadnych interwencji". Nigdy nie prowadzono procedur o tzw. niebieską kartę. Sąsiedzi dopytują więc: gdzie były instytucje pomocowe?
- Bardzo mnie to boli, bo mamy wiele takich instytucji w mieście, które mają zajmować się takimi sprawami i ich nie było. Dla mnie jako kobiety, matki to jest bardzo bulwersujące. Nie mogę tego przeżyć, że te instytucje po prostu dały ciała – mówi Beata Odziemkowska-Pilecka. - Jak pytałam sąsiadów, to nic tego dnia nie słyszeli. Różne rzeczy opowiadają, mówią, że w domu były narkotyki. Że mama je brała, a potem karmiła dziecko. Nie wiem - dodaje.
Zobacz więcej: Majeczkę zakatowano na śmierć, Zuzi grozi kalectwo. Ojciec zrzuca winę na matkę! "Byłem zastraszany"
Powiatowe Centrum Pomocy Rodzinie w Starogardzie Gdańskim nie chce zdradzić, czy oskarżeni byli klientami placówki. - W związku z ochroną danych osobowych nie mogę udzielać danych naszych klientów - słyszymy w materiale "Uwagi" od Bartosza Szadokierskiego.
Dwójka pozostałych dzieci pary trafiła do pogotowia opiekuńczego. Ich stan nie był dobry, noszą ślady stosowania przemocy. Jak dotąd, nie ustalono jeszcze bezpośredniej przyczyny śmierci małej Mai.
Polecany artykuł: