Jak informuje Alina Hamerska z powiatowej stacji sanitarno-epidemiologicznej, od początku roku do gdańskich szpitali i przychodni trafiło 20 osób ze stwierdzoną boreliozą. To jeszcze nie epidemia, ale wzmożonej aktywności tych małych pajęczaków nie wolno lekceważyć... bo jak się okazuje, wcale nie trzeba się zapuszczać głęboko w las, by stać się ofiarą krwiożerczego insekta. -Kleszcze możemy spotkać chociażby na często uczęszczanych parkowych ścieżkach. Czyhają też na nas na źdźbłach liści i traw, ale tylko do półtorej metra, bo wyżej nie wchodzą -mówi Łukasz Plonus z Nadleśnictwa Gdańsk. - Na pewno wybierając się na łono natury warto się odpowiednio zabezpieczyć przed ukąszeniem. Ochroną może być na przykład szczelne ubranie. Pamiętajmy też o tym, by po każdym spacerze obejrzeć swoją skórę.
Jeżeli okaże się, że kleszcz zdążył zagnieździć się na naszym ciele, trzeba go jak najszybciej usunąć - można to zrobić w domu, przy pomocy pęsety i środków dezynfekujących, lub u lekarza. Potem należy bacznie obserwować miejsce po ukąszeniu. -Podobnie powinniśmy postępować, gdy ofiarą kleszcza stanie się nasz domowy pupil - mówi Annę Elgert ze schroniska dla bezdomnych zwierząt „Ciapkowo” w Gdyni. -Jeżeli sami usuwamy insekta, upewnijmy się, że wyszedł w całości. To, czego na pewno nie powinniśmy robić, to smarować przyczepionego do skóry kleszcza olejem czy różnymi maściami. Takie zabiegi mogą nam i zwierzętom tylko zaszkodzić.
Dodajmy, że samo ukąszenie kleszcza nie jest tak groźne, jak choroby przez niego przenoszone. Poprzez bliski kontakt z tym niepozornym pajęczakiem możemy się nabawić np. boreliozy czy kleszczowego zapalenia opon mózgowych.