Plaże w Gdańsku i Sopocie zamknięte. Polacy ignorują alerty RCB i czerwone flagi?

i

Autor: Wojciech Stróżyk/Reporter & PSP Gdański/Reprodukcja Marcin Gadomski/Super Express W związku z pożarem Nowego Portu w Gdańsku zamknięte zostały kąpieliska od Brzeźna po Jelitkowo i te w Sopocie, ale część osób lekceważy zagrożenie

Turyści mają dosyć zakazów

Służby skarżą się na plażowiczów nad morzem. "Jest gorzej niż wtedy, gdy kąpielisko jest otwarte"

2024-07-18 22:16

W związku z pożarem Nowego Portu w Gdańsku zamknięte zostały kąpieliska od Brzeźna po Jelitkowo i te w Sopocie. Na wodzie zauważano filmy olejowe, co może stanowić poważne zagrożenie dla turystów i innych plażowiczów. Mimo alertów RCB i czerwonych flag na brzegu Bałtyku część ludzi nie mogła się oprzeć kąpieli. Pozwalała na to nawet swoim dzieciom.

Plaże w Gdańsku i Sopocie zamknięte po pożarze Nowego Portu

Nie wszyscy plażowicze z Gdańska i Sopotu zdają sobie sprawę z zagrożeń, jakie utrzymują się po pożarze Nowego Portu w Gdańsku. Z związku z tym, że na wodzie pojawiły się w znacznej liczbie filmy olejowe, władze zdecydowały zamknięciu plaż od Nowego Portu do Jelitkowa w Gdańsku i kąpielisk w Sopocie. Informują o tym: alerty RCB, czerwone flagi i tablice informacyjne.

Jak podaje Wirtualna Polska, są ludzie, którzy lekceważą jednak powyższe ostrzeżenia, i wchodzą do wody, pozwalając na to nawet swoim dzieciom. Ich zachowanie utrudnia pracę działającym na miejscu służbom, które muszą upominać turystów i lokalnych mieszkańców, by nie wchodzić do Bałtyku. Do tego dochodzą spędzający czas nad polskim morzem obcokrajowcy, którzy nie znając polskiego, często nie wiedzą o zagrożeniach. Z uwagi na powyższe jeden z ratowników mówi nawet, że "jest gorzej niż wtedy, gdy kąpielisko jest otwarte". Dalsza część tekstu poniżej.

Pomorskie. Ogromny pożar hali w Gdańsku

Ludzie wchodzą do Bałtyku mimo zakazu

Niebezpieczeństwo dla plażowiczów stanowi nie tylko kąpiel, ale nawet spacerowanie w wodzie do kostek czy kolan. Lekceważenie przez nich zakazów dotyczy zwłaszcza plaż, gdzie nie ma ratowników, a ich obowiązki przejmuje policja. Jeden z funkcjonariuszy powiedział w rozmowie z Wirtualną Polskę, że pouczone przez niego kobiety 10 minut później były już zanurzone po szyję w wodzie.

Zakaz wchodzenia do wody przeszkadza nie tylko amatorom kąpieli, ale też osobom prowadzącym gastronomię. Jedna z takich osób zerwała nawet tabliczkę informującą o zagrożeniu płynącym z wchodzenia do Bałtyku. Dlaczego?

- Jeden facet mi opowiadał, że mieli dzienny zarobek rzędu 20-30 tys., a teraz im to drastycznie spadło - powiedział świadek zdarzenia Wirtualnej Polsce.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki