- W Krajowym Planie Zarządzania Kryzysowego szacuje się, że uwolnienie zaledwie jednej szóstej środków chemicznych ze zbiorników zalegających na dnie Bałtyku mogłoby całkowicie zniszczyć życie w Bałtyku na około 100 lat - poinformował Krzysztof Kwiatkowski, prezes Najwyższej Izby Kontroli, podkreślając powagę sytuacji.
W panelu o konsekwencjach zalegania we wrakach tysięcy ton paliwa i broni chemicznej dyskutowali m.in. prof. Marek Górski z Uniwersytetu Szczecińskiego, prof. Jacek Bełdowski z Instytutu Oceanografii Polskiej Akademii Nauk i dr inż. Benedykt Hac z Zakładu Oceanografii Operacyjnej Instytutu Morskiego w Gdańsku. Eksperci szacują, że dopuszczalne stężenia związków niebezpiecznych dla środowiska przekroczone zostały kilkanaście tysięcy razy.
- W kwietniu ma się rozpocząć kontrola NIK pod hasłem ”Przeciwdziałanie zagrożeniom wynikającym z zalegania materiałów niebezpiecznych na dnie Morza Bałtyckiego”. Jest ona wynikiem informacji płynących od naukowców, ekologów i mediów. Badane będą Urzędy Morskie, Ministerstwa Środowiska oraz Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej, a także urząd Generalnego Inspektora Ochrony Środowiska - czytamy w komunikacie.
Zobacz także: Wrak tankowca Franken w Zatoce Gdańskiej. 1,5 miliona litrów ropy może wyciec do Bałtyku
- Według różnych szacunków w Bałtyku może zalegać od 50 do nawet 100 tysięcy ton broni chemicznej i amunicji. Zatapiano ją głównie w dwóch miejscach: Głębi Gotlandzkiej i Głębi Bornholmskiej. Trzecim obszarem, szczególnie ważnym z punktu widzenia Polski, jest Głębia Gdańska, gdzie z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że znajduje się broń chemiczna. Niestety, część broni była zatapiana w niezidentyfikowanych miejscach - informuje NIK. Dlatego też Najwyższa Izba Kontroli zajmie się tematem, dążąc do zdefiniowania we współpracy z ekspertami kluczowych trudności, luk systemowych oraz poziomu ryzyka.