23-latek wepchnięty pod pociąg w Sopocie
Zbiórka pieniędzy na prawnika ma nie pozwolić Maksymilianowi S., który wepchnął pod pociąg w Sopocie 23-latka, na uniknięcie odpowiedzialności za swój czyn. 20-latek usłyszał zarzut zabójstwa, ale twierdzi, że był to wypadek, dlatego rodzina tragicznie zmarłego Kuby chce, by "sprawiedliwości stało się zadość". Jak przekazują jego bliscy, część pieniędzy trafi również na pokrycie kosztów pogrzebu i pomoc dziadkom, którzy wychowywali 23-latka, bo jego mama zmarła, gdy był mały.
W cieniu tych zdarzeń trwa żałoba po zabójstwie mężczyzny, z którym byli zżyci nie tylko członkowie jego rodziny, ale również jednego z klubów tenisowych z Gdańska. Choć Kuba uprawiał ten sport amatorsko, mógł się pochwalić sukcesami, ale również wieloma przyjaźniami, bo był bardzo lubiany w tym środowisku. Z kolei najbliższe osoby 23-latka nadal nie mogą się pogodzić z tym, co się stało. Dalsza część tekstu poniżej.
Jest nam bardzo ciężko, nie dajemy sobie z tym rady. Codzienny płacz i tęsknota... Moja mama codziennie wypatruje w oknie, czy Kubuś wraca. Nie da się tego opisać, jak wygląda nasze życie teraz
- mówi w rozmowie "Faktem" wujek 23-latka.
Maksymilian S. zażywał środki psychoaktywne?
Śledztwo przeciwko podejrzanemu o wepchnięcie Kuby pod pociąg 20-latkowi cały czas trwa. Mimo postawienia pierwszych zarzutów prokuratorzy czekają jeszcze na wyniki badań toksykologicznych krwi Maksymiliana S. W momencie zatrzymania miał ok. 1,8 promila alkoholu, ale jest podejrzenie, że mógł zażywać jakieś środki psychoaktywne - to by tłumaczyło jego zachowanie, bo nie znał on wcześniej ofiary i nie doszło między nimi do żadnego konfliktu.
Link do kwesty, którą założyła rodzina ofiary, znajduje się TUTAJ.
Listen on Spreaker.