Pani Natalia urodziła dwoje chłopców w słupskim szpitalu pod koniec lipca. Staś i Franek były wcześniakami, poród odbył się przez cesarskie cięcie. Jak poinformował w rozmowie z "Wyborczą" rzecznik placówki, Marcin Prusak, po porodzie pojawiły się komplikacje i 24-latka musiała przejść jeszcze jedną operację. Później jej stan miał się poprawiać.
- Dochodziła do zdrowia, jej stan był dobry - mówi rzecznik placówki.
Po kilkunastu dniach od porodu, 16 sierpnia, podczas porannego obchodu pacjentkę znaleziono martwą. Jeszcze tego samego dnia jej współlokatorka ze szpitalnej sali miała widzieć jak 24-latka wstaje z łóżka.
- Lekarze nie stwierdzili, aby stan młodej mamy gwałtownie się pogorszył - mówi "Wyborczej" Marcin Prusak.
Nie wiadomo, co było przyczyną śmierci młodej mamy. To ma ustalić sekcja zwłok, która zostanie przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej w Gdańsku, wewnętrzna procedura, którą wszczęto w słupskiej placówce, a także prokuratorskie śledztwo.
Początkowo śledztwo w sprawie śmierci 24-letniej Natalii była prowadzona w Prokuraturze Rejonowej w Słupsku, jednak zostało ono przejęte przez Prokuraturę Okręgową w Słupsku.Zabezpieczono dokumentację medyczną, przesłuchiwani są świadkowie. Zbierane są również opinie ekspertów.
- W charakterze świadków zostaną przesłuchani lekarze słupskiego szpitala, którzy zajmowali się pacjentką, a w dalszej kolejności zostanie uzyskana opinia biegłego z zakresu medycyny sądowej, której celem będzie odpowiedzenie na pytanie, czy zaistniał błąd medyczny, jeżeli tak, to na czym on polegał i kto jest za niego odpowiedzialny oraz czy miał on związek ze śmiercią pacjentki - mówi w rozmowie z "Faktem" prok. Paweł Wnuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Słupsku.
Śledztwo prowadzone jest obecnie z art. 160 kk, czyli narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia, jednak sprawa będzie badana również pod kątem ewentualnego popełnienia błędu medycznego przez personel placówki.