Strażnicy miejscy z Gdańska, podobnie zresztą jak pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, wielokrotnie wyciągali do bezdomnego 60-latka pomocną dłoń. - On jednak za każdym razem stanowczo odmawiał. Twierdził między innymi, że „nikt mu nie zabroni siedzieć w tym miejscu" - informują strażnicy.
Stan zdrowia mężczyzny, już na pierwszy rzut oka, pozostawiał wiele do życzenia, ale ostatnio zrobiło się naprawdę niebezpiecznie - dla samego bezdomnego, jak i jego otoczenia.
- Na ciele bezdomnego pojawiły się rany, w których bytowały larwy owadów. Sączyła się z nich także cuchnąca wydzielina ropna. Mężczyzna bardzo podupadł na zdrowiu. W takim stanie stwarzał też zagrożenie dla otoczenia - relacjonują mundurowi ze straży miejskiej. W zaistniałej sytuacji, nie oglądając się na zdanie opornego mężczyzny, lekarz podjął decyzję o przewiezieniu mężczyzny do szpitala.
Po zakończeniu leczenia, gdy bezdomny opuści placówkę, zostanie objęty opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie.