Tragedia na Bałtyku. Matka i jej syn wypadli z promu
Tragedia wydarzyła się 29 czerwca. Z płynącego do szwedzkiej Karlskrony promu Stena Spirit wypadł 7-letni chłopiec, a za nim do wody skoczyła 36-letnia kobieta - matka dziecka. Służby przystąpiły do akcji ratunkowej, a po około godzinie Paulina i Leszek, jej syn, zostali odnalezieni i zabrani do szpitala w Karlskronie. Następnego dnia matka i synek zmarli. Początkowo wydawało się, że na promie doszło do wypadku, jednak śledztwo prowadzone jest w sprawie zabójstwa dziecka i samobójstwa 36-letniej matki.
Od tej tragedii minął miesiąc. Wiadomo, że 36-letnia Paulina Sz. pochodziła z Grudziądza, ale razem ze swoim synem Leszkiem mieszkała w Trójmieście. Ojciec dziecka przebywa za granicą, nie utrzymywał kontaktu z rodziną. Paulina Sz. była tłumaczką języka francuskiego, ale ostatnimi czasy nie pracowała. Pojawiły się też informacje, że rodzinie przydzielono kuratora, a Leszek był zaniedbywany od dawna.
Tragedia na Bałtyku. Na jakim etapie jest śledztwo?
Dziennikarze "Faktu" dowiedzieli się od szwedzkiej i polskiej prokuratury, na jakim etapie jest śledztwo ws. tragedii na Bałtyku. Prokurator z Karlskrony Anne Boijmarker powiedziała, że postępowanie cały czas trwa, ale nie zdradziła szczegółów, ze względu na dobro śledztwa Boijmarker dodała, że być może we wrześniu śledztwo zostało zamknięte. Na jeden szczegół uwagę zwrócił natomiast Mariusz Duszyński z gdańskiej prokuratury okręgowej. – Chodzi o sprowadzenie ciał matki i dziecka do Polski. Śledczy prowadzą obecnie czynności w tym kierunku. Trwają też formalności mające na celu uzyskanie dokumentacji od śledczych ze Szwecji – wyjaśnił Duszyński w rozmowie z "Faktem".
CZYTAJ TEŻ: Tragedia na Bałtyku. Tak zginęła Paulina i jej niepełnosprawny synek. "Trzeba to zrobić z premedytacją"
Źródło: "Fakt"