Cztery osoby zginęły w karambolu na S7. Kierowca TIR-a nie trafi do aresztu
Prokuratura wnioskowała o zastosowanie tymczasowego aresztu na trzy miesiące argumentując to między innymi zagrożeniem wysoką karą wobec Mateusza M. - za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym grozi mu do 15 lat więzienia. Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, Mariusz Duszyński, poinformował PAP w niedzielę wieczorem (20 października), że sąd zdecydował o dozorze policyjnym wobec podejrzanego, nie o areszcie.
- Jest decyzja sądu - dozór policji. Sąd zobowiązał podejrzanego do stawiennictwa 7 razy w tygodniu we właściwej jednostce policji - podał PAP prokurator Duszyński.
Jeden z obrońców podejrzanego, mec. Marek Wasilewski, przekazał PAP, że to rozważna decyzja sądu.
- Nasz klient jest w wielkim szoku po tym, co się stało. Jest zdruzgotany psychicznie - dodał mecenas Wasilewski.
37-latek usłyszał zarzuty spowodowania katastrofy drogowej
Po katastrofie na S7 w Borkowie k. Gdańska kierowca TIR-a usłyszał zarzuty spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której śmierć poniosły cztery osoby, a piętnaście zostało rannych. Mężczyzna w prokuraturze nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał jedynie na pytania swoich obrońców. 37-latka doprowadzono w niedzielę do Prokuratury Rejonowej w Pruszczu Gdańskim, gdzie został przesłuchany w charakterze podejrzanego. Prokuratura ujawniła także, że badania toksykologiczne nie wykazały obecności substancji psychoaktywnych.
- Oznacza to, że kierowca w chwili zdarzenia był trzeźwy i nie znajdował się pod wpływem środków psychoaktywnych – powiedział prokurator Duszyński.
Pięć osób nadal pozostaje w szpitalach, stan dwóch jest ciężki
Oskarżyciel dodał, że z zapisu tachografu wynika, że w chwili zderzenia z innymi pojazdami tir poruszał się z prędkością 89 km/h, a na tym odcinku drogi dopuszczalna prędkość wynosi 80 km/h. Badania telefonu podejrzanego wykazały, że nie był używany w trakcie zdarzenia. W katastrofie, która miała miejsce w piątek po godz. 23, uczestniczyło 21 pojazdów - 18 osobowych i trzy ciężarowe, którymi łącznie podróżowało 56 osób. Cztery osoby nie żyją (w tym dwóch chłopców w wieku 7 i 10 lat), dane pozostałych dwóch osób będą potwierdzone po badaniach DNA. W związku z wypadkiem hospitalizowano piętnaście osób, pięć nadal pozostaje w szpitalach, a stan dwóch osób jest ciężki. Do karambolu doszło na S7 w Gdańsku, między wjazdem Lipce a Gdańsk Południe, na remontowanym odcinku trasy.
GALERIA. Koszmar na S7 pod Gdańskiem. 20 pojazdów rozbitych, część z nich stanęła w ogniu! ZOBACZ ZDJĘCIA: