W środę o godz. 9 przed Sądem Rejonowym w Chojnicach rozpoczął się proces prezes Fundacji Palium i dyrektor hospicjum lek. med. Barbary B. (61 l.) oraz Jerzego K. (49 l.), w fundacji pełniącego funkcję wiceprezesa, a w hospicjum zastępcy dyrektora. Przedstawione obojgu zarzuty dotyczą popełnienia przestępstwa niedopełnienia obowiązków w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa przeciwpożarowego. Zdaniem prokuratury, co podkreślał jej rzecznik prasowy prok. Paweł Wnuk, to niedopełnienie obowiązków przyczyniło się do nieumyślnego spowodowania śmierci czworga pensjonariuszy oraz do powstania ciężkich, średnich oraz lekkich obrażeń ciała u kolejnych ośmiorga osób. Oboje oskarżeni dotychczas nie byli karani sądownie. Za popełnienie zarzucanych im przestępstw grozi do 5 lat więzienia. Śledztwo w zakresie spowodowania pożaru w hospicjum zostało umorzone wobec śmierci sprawcy czynu.
Na sali rozpraw był nasz reporter. Z tego co wiemy, Barbara B. nie przyznaje się do winy. Nie będzie składała wyjaśnień. Tak samo jak Jerzy K., pielęgniarz. Podczas rozprawy pokazano dramatyczny film z monitoringu, na którym widać akcję ratowniczą. Syn jeden z kobiet, która przeżyła pożar, mówił przed sądem: "Moją mamę widać na filmie, uratowała ją pielęgniarka, wyciągnęła za ręce z łóżka". Mężczyzna uważa, że według niego w hospicjum było zbyt mało personelu do opieki nocnej. - Byłem tam często, widziałem gaśnice, hydranty, wyglądało, że wszystko jest tam ok. Mama cały czas żyje pożarem. Przeżywa to. Boi się każdego dźwięku w nocy - zeznawał mężczyzna. Kolejna rozprawa 24 listopada. Będą przesłuchiwani świadkowie i personel hospicjum.
Zgromadzony przez śledczych materiał dowodowy wskazał na liczne nieprawidłowości w hospicjum m.in. w zakresie przestrzegania przeciwpożarowych wymagań techniczno-budowlanych, wyposażenia w wymagane urządzenia przeciwpożarowe i gaśnicze, zapewnienia osobom przebywającym na terenie hospicjum bezpieczeństwa i możliwości ewakuacji czy też w zakresie przygotowania budynku hospicjum do prowadzenia akcji ratowniczej. W ocenie prokuratury za stwierdzone nieprawidłowości jedynymi odpowiedzialnymi byli Barbara B. i Jerzy K.
Do tragicznego pożaru w hospicjum prowadzonym przez Fundację Palium przy ul. Strzeleckiej w Chojnicach doszło ok. godz. 3 nad ranem 6 stycznia 2020 r. w wyniku zaprószenia ognia niedopałkiem przez jednego z pensjonariuszy. Mężczyzna poniósł śmierć na miejscu na skutek działania ognia i wysokiej temperatury. Kolejne trzy osoby zmarły z powodu zatrucia tlenkiem węgla. 24 osoby zostały umieszczone w szpitalach w Chojnicach i w Człuchowie, w tym dwóch policjantów, biorących udział w ewakuacji pensjonariuszy i dwie pracownice hospicjum. Ośmioro z nich, głównie na skutek podtrucia, doznało lekkich, średnich lub ciężkich obrażeń w obrębie układu oddechowego. Policjanci opuścili szpital jeszcze 6 stycznia, opiekunka i pielęgniarka zrobiły to kilka dni później. W szpitalach zostało wówczas 20 pensjonariuszy hospicjum, z których większość wymagała specjalistycznej opieki już wyłącznie ze względów chorobowych.
Czytaj też: Maturzyści zginęli w drodze na Jasną Górę. Katastrofa autokaru w Jeżewie. Mija 16 lat od tragedii [ZDJĘCIA]
To personel hospicjum zaalarmował służby o pożarze. Pierwszy na miejscu był policyjny patrol. Pierwsze zastępy strażaków dojechały po czterech minutach od jego zgłoszenia. Łącznie w akcji gaśniczo-ratowniczej działało 14 zastępów. Ówczesny komendant pomorskiej PSP nadbryg. Tomasz Komoszyński mówił 6 stycznia 2020 r. na konferencji prasowej, że w budynku nie ma systemu sygnalizacji pożarowej, a wejścia do hospicjum były zamknięte i trzeba było je wyważyć, by prowadzić akcje gaśniczą i móc ewakuować pensjonariuszy, z których żaden nie poruszał się o własnych siłach. Po pożarze burmistrz Chojnic Arseniusz Finster ogłosił w mieście dwudniową żałobę.