Świeże ślady borsuczych łap odkryła i sfotografowała Agata Murawska, stażystka Nadleśnictwa Gdańsk w okolicach gdyńskiego Witomina. To właśnie w tej dzielnicy, na jednym z pagórków swoją norę założyła borsucza rodzina. Obserwacja śladów drapieżnego ssaka nie ucieszyła jednak leśników. O tej porze roku borsuki powinny zapadać w zimowy sen.
- Krótka i łagodna zima sprawia, że borsuki zbyt często wybudzają się ze snu zimowego. To zjawisko bardzo niekorzystne - zauważa Murawska. Borsuki, które wybudziły się z zimowej drzemki skazane są na często bezowocne poszukiwanie pokarmu.
- Ulubiony przysmak borsuka, jakim są dżdżownice, przy ujemnych temperaturach znajduje się głęboko w ziemi. Główny pokarm tych zwierząt jest więc niedostępny. Zdesperowane zwierzęta szukają usilnie pokarmu, jednak więcej energii zużywają na wysiłek z tym zawiązany niż uzyskują ze znalezionych zdobyczy - dodaje stażystka Nadleśnictwa. W efekcie, wiele borsuków może nie dotrwać do wiosny.
Widok borsuka poza sezonem zimowym nie jest w Trójmieście niczym nadzwyczajnym. Jak tłumaczy Łukasz Plonus, rzecznik prasowy Nadleśnictwa Gdańsk, borsucza populacja jest w trójmiejskich lasach całkiem pokaźna. - Borsuki można już u nas spotkać nawet na terenach zabudowanych. W poszukiwaniu pokarmu borsuki są skłonne pokazywać się m.in. w przydomowych ogródkach - mówi.