Pochodzą z Połtawy, położonej 150 km od frontu. Po wybuchu wojny na Ukrainie zdecydowali się wyjechać. Zabrali ze sobą siedmioro dzieci, które przygarnęli z domów dziecka. Czworo z nich jest niepełnosprawnych. Na Ukrainie zostały trzy najstarsze córki w wieku 19 i 21 lat.
Dzieżycowie najpierw trafili do Finlandii, gdzie Gennadi pracował w warsztacie samochodowym. Musieli jednak opuścić ten kraj, bo nie stać ich było na ponad 5 tys. euro ubezpieczenia na dzieci, które musieli zapłacić w Finlandii. Polskie korzenie Gennadiego były motywacją, by przyjechać do Polski. W konsulacie polskim w Helsinkach zdał egzamin i otrzymał Kartę Polaka. Wszystko ułożyłoby się dobrze, gdyby nie pomyłka w MSWiA. Urzędnicy zamienili imię z nazwiskiem i na Karcie widnieje Dzieżyc Gennadi.
>>>Nowe defibrylatory w Gdańsku pomogą ratować ludzkie życie [LOKALIZACJE]
Po przyjeździe do Polski Gennadi starał się o wydanie skorygowanej karty, ale okazało się to niemożliwe z powodów... technicznych. Brak Karty Polaka spowodował, że rodzina nie mogła ubiegać się o pomoc finansową, a także o zgodę na pobyt stały. Gennadi nie mógł również podjąć stałej pracy. Z pomocą przyszło im Centrum Wsparcia Imigrantów i Imigrantek w Gdańsku. Pracownicy wysłali list do straży granicznej, która potwierdziła, że nie jest on winny błędów z Kartą Polaka. To otworzyło mu drogę do podjęcia legalnej pracy w warsztacie samochodowym w Gdańsku.
Po emisji materiału w telewizji okazało się, że błędy da się szybko naprawić i Dzieżyc dostał nową Kartę Polaka. Pomoc rodzinie zaoferowało również miasto, które przyzna jej mieszkanie socjalne. To, w którym teraz mieszkają, muszą opuścić do marca. Wkrótce Dzieżyc będzie zdawał egzamin z języka, który jest warunkiem do otrzymania polskiego obywatelstwa.