Zabójstwo 6-letniego Olusia. To zniknęło z mieszkania Grzegorza Borysa
Wielkie, biało-niebieskie zasłony zniknęły z okien od strony tarasu mieszkania Grzegorza Borysa, gdzie doszło do zabójstwa 6-letniego Olusia - informuje Fakt.pl. To one przypominały sąsiadom, że w lokum obok miała miejsce potworna zbrodnia. Ludzie twierdzili, że dekoracje wyglądają "jak z koszmaru" i są "upiorne", ale na szczęście nie muszą już na nie patrzeć. Mieszkanie kilka tygodni temu opuściła matka 6-latka i żona domniemanego sprawcy, bo należało ono do Agencji Mienia Wojskowego. Opustoszał również przydomowy ogródek, w którym znajdowały się m.in. zabawki Olusia. Warto w tym miejscu przypomnieć rozmowę naszego dziennikarza, który przez kilka tygodni badał sprawę Grzegorza Borysa.
- Ten facet był agresywny, wszystko mu przeszkadzało. Gdy zobaczyłam policję, wiedziałam, że stało się coś złego. Wiedziałam, że to właśnie tam. Oluś był uroczym dzieckiem. Bawił się z naszymi dziećmi. Nie wiem, jakim trzeba być człowiekiem, żeby zrobić dziecku coś takiego - mówiła nam sąsiadka Borysa. - On był jakiś dziwny. Nawet jak było gorąco, chodził w kominiarce. Widziałam go z nożem - dodała.
Dalsza część tekstu poniżej
Kulisy zbrodni w Gdyni
Ciało 6-letniego Olusia, z ranami ciętymi szyi, znalazła 20 października ub.r. jego matka. Chłopiec został zabity w mieszkaniu, a Grzegorz Borys, ojciec maluszka, zniknął. 44-latek z miejsca stał się głównym i jedynym podejrzanym o zbrodnię, dlatego wszczęto poszukiwania za mężczyzną. Wszystkie ślady prowadziły do lasów znajdujących wokół Gdyni, niedaleko miejsca zamieszkania rodziny. Ciało Borysa znaleziono 6 listopada w zbiorniku Lepusz na terenie Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Jak wykazała sekcja zwłok, bezpośrednią przyczyną zgonu było utonięcie, ale ślady na ciele poszukiwanego mogły świadczyć, że już wcześniej próbował on odebrać sobie życie.
Tak wyławiali zwłoki Grzegorza Borysa. Wstrząsające zdjęcia z akcji
Grzegorz Borys