Gdańsk. Zabójstwo listonosza. Jeden z napastników miał 15 lat?
15 - tyle lat miał zamieszany w zabójstwo listonosza w Gdańsku mężczyzna w momencie popełniania zbrodni, informuje dziennikbaltycki.pl. W minionym tygodniu tamtejsza policja poinformowała, że jedyną osobą, która usłyszała zarzuty w tej sprawie, jest 52-letni Jarosław W., ale to właśnie zeznania jego wspólnika miały go ostatecznie pogrążyć. Obecnie 42-letni Polak wpadł w ręce mundurowych na terenie Wielkiej Brytanii, gdzie miał zostać zatrzymany za niegroźne przestępstwo. Jego DNA pasowało do śladów biologicznych zabezpieczonych w aucie Piotra Z., który został zastrzelony w maju 1997 r., ale śledztwo w tej sprawie zostało umorzone. Po latach wróciło do niego Archiwum X, namierzając najpierw 42-latka. Ten miał nie tylko wskazać swojego znajomego jako biorącego udział w zabójstwie, ale również jako tego, który pociągnął za spust. Łupem mężczyzn padło wtedy kilkanaście tysięcy złotych zrabowanych z torby ofiary. Mimo to młodszemu z napastników nie grożą żadne konsekwencje karne.
- 42-latek nie ma jednak statusu oskarżonego o współudział w zabójstwie. Jest tylko świadkiem. Dlaczego? Mężczyzna w momencie popełnienia zbrodni miał 15 lat. To oznacza, że nie stanie przed sądem, gdyż 1997 roku obowiązywał kodeks karny z roku 1969. Przewidywał on możliwość poniesienia odpowiedzialności karnej przez osoby nieletnie dopiero po ukończeniu przez nie 16 roku życia. Ta granica dopiero od niedawna jest obniżona do lat 15 - informuje dziennikbaltycki.pl.
Tymczasem 52-latek został już aresztowany i usłyszał zarzut zabójstwa, za co grozi mu dożywocie. Mężczyzna już wcześniej znajdował się pod lupą organów ścigania, bo w latach 2002-2003 brał udział w napadach na innych listonoszy, za co zresztą odsiedział wyrok. Pisaliśmy o tym tutaj: Wiedział, że Piotr ma przy sobie tysiące złotych. Strzelił mu w głowę. Wstrząsający mord w Gdańsku.