W trakcie podróży pokonali łącznie 900 kilometrów, co - biorąc pod uwagę środek lokomocji - czyli rower wodny imitujący wielkiego łabędzia, jest nie lada wyczynem. Tym bardziej, że po drodze bywało różnie. Uczestnicy niecodziennego rejsu po Wiśle musieli mierzyć się m.in. ze szkwałem, awarią pływającego łabędzia, a drogę w pewnym momencie zagrodzili im żołnierze uczestniczący w ćwiczeniach Anakonda-16.
Zobaczcie, jak wyglądała podróż pływającym łabędziem na nagraniu!
Reakcje mieszkańców miast, które śmiałkowie mijali na swojej trasie były niekiedy zaskakujące, ale większość osób gratulowała pomysłu i ustawiała się w kolejce do zdjęcia lub krótkiej pogawędki. Podróżnicy zaznali po drodze również sporo serdeczności - dzięki temu unikali czasami nocowania "pod chmurką".
Gdańsk był już ostatnim przystankiem na trasie pływającego łabędzia. Teraz nietypowy rower trafi na aukcję charytatywną. Na tym jednak nie koniec. Dwaj podróżnicy już teraz zapowiadają, że nie spoczną na laurach, a w niedalekiej przyszłości ponownie zaskoczą akcją spod szyldu "Jak to się nie da".

i