Jak relacjonuje słuchaczka Radia Gdańsk, na początku sierpnia wraz z mężem na drodze krajowej w Zielinie zatrzymała stwarzającego zagrożenie Forda. Kierująca autem 36-latka miała być pod wyraźnym wpływem alkoholu. W samochodzie siedziało m.in. dwoje dzieci. - Ta pani się awanturowała. Twierdziła, że nie jest pijana, a jednocześnie tłumaczyła, że jadą od pięciu godzin z okolic Darłowa i się zgubili - mówiła wstrząśnięta całą sytuacją mieszkanka Bolesławic. - Ta kobieta sama dzwoniła na 997. Opowiadała, że ją napadliśmy oraz zabraliśmy kluczyki, a pasażer nie może prowadzić, bo nie ma prawa jazdy. Dzieci z tyłu, dwie bliźniaczki, wybiegły z auta na ulicę i płakały. Namawiałam je, żeby wróciły do samochodu albo na pobocze, bo jest duży ruch. Poprosiłam o pomoc pasażera Forda, ale starszy mężczyzna nie był w stanie wysiąść. Czuć było od niego alkohol i bełkotał - relacjonowała słuchaczka Radia Gdańsk.
Kiedy na miejscu pojawił się patrol policji, badanie potwierdziło, że zatrzymana kobieta jest pijana. Funkcjonariusze mieli podjąć kolejne kroki, ale... po trzech godzinach mąż interweniującej mieszkanki Bolesławic zaledwie kilka kilometrów dalej zobaczył wspomnianego Forda w rowie. - Obok stał ten sam patrol. Napisałam pismo do Komendanta Policji w Bytowie oraz do Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku, opisując zdarzenie. Dla mnie to niepojęta sytuacja. Dorośli w samochodzie to byli matka i dziadek tych bliźniaczek. Zastanawia mnie, jak to się stało, że dwójka pijanych została z dziećmi i co w tej sprawie zrobili funkcjonariusze - mówi zbulwersowana kobieta.
Oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Bytowie potwierdził dziennikarzom Radia Gdańsk, że wpłynęła skarga na zachowanie mundurowych, a sprawa jest wyjaśniana. - Na początku sierpnia dyżurny odebrał zgłoszenie o ujęciu nietrzeźwej kierującej Fordem. Do zdarzenia doszło na drodze krajowej nr 21 w miejscowości Zielin. Na miejsce natychmiast skierowany został patrol. Policjanci zastali tam zgłaszających oraz 36-letnią mieszkankę Warszawy, która jechała Fordem z rodziną. Po przeprowadzonym badaniu okazało się, że miała ona w organizmie 2 promile alkoholu. Funkcjonariusze zatrzymali jej prawo jazdy. Samochód przekazany został 62-letniemu pasażerowi, członkowi rodziny. Wcześniej sprawdzono, że mężczyzna był trzeźwy. Zobowiązał się on także do zaopiekowania się wnuczkami - tłumaczy asp. szt. Michał Gawroński.
Zupełnie inaczej sytuację tę widziała kobieta, która złożyła skargę. Jej zdaniem dziadek dziewczynek był wyraźnie pijany. - Ten pan nie był w stanie nic odpowiedzieć, był pod takim wpływem alkoholu. Odór i ten bełkoczący głos... ale policja przy nas nie badała go alkomatem - podkreśla.
To jednak nie koniec zaskakujących wątków w sprawie. - Tego samego dnia policjanci patrolujący drogę krajową numer 21 zauważyli kontrolowanego wcześniej Forda. Samochód na widok oznakowanego radiowozu zjechał na pobocze. Okazało się, że za kierownicą siedzi wcześniej zatrzymywana już mieszkanka Warszawy. Policjanci uniemożliwili jej dalszą jazdę i odholowali auto. W związku z tą sprawą prowadzone jest dochodzenie dotyczące kierowania pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości oraz udostępnienia pojazdu osobie nietrzeźwej. O sprawie poinformowany został również sąd rodzinny. Jednocześnie sprawdzamy także, czy postępowanie policjantów było prawidłowe - podsumowuje dla Radia Gdańsk asp. szt. Gawroński.
Kobieta, która zabrała kluczyki pijanej 36-latce i zdecydowała się opisać całe zajście w mediach, nie zamierza odpuszczać. Zapowiada, że sprawy tak nie zostawi.