Tak tragicznego finału gdańskiego "Światełka do nieba" nie spodziewałby się wtedy nikt. Tłum mieszkańców miasta zgromadzony na Targu Węglowym nie rozumiał, co właściwie rozegrało się na scenie przy Złotej Bramie. Potem przyszły łzy i nadzieja, że życie Pawła Adamowicza uda się jeszcze uratować. Niestety, nazajutrz prezydent Gdańska zmarł.
Pierwsza rocznica zabójstwa Pawła Adamowicza. To był najtragiczniejszy finał WOŚP
Rodzice zmarłego prezydenta udzielili wzruszającego wywiadu, w którym wyjaśniają, że nie byli do końca świadomi stanu zdrowia syna.
- Mówili ogólnikowo, że jest po operacji, stan poważny i musimy czekać. Nie mówili nic więcej. Może nie chcieli, żebyśmy wiedzieli, jak jest naprawdę – mówi na łamach "Dużego Formatu" Renata Adamowicz.
- W szpitalu poszliśmy do pokoju, gdzie czekał na nas Piotr z księdzem Ireneuszem Bradtkem (...). W w czasie nocnej operacji, udzielił Pawłowi ostatniego namaszczenia. Przyszło dwóch lekarzy, jeden z nich operował Pawła. Poszliśmy razem. Paweł leżał w takiej dużej sali z innymi, tylko trochę na boku. Podszedłem i pocałowałem go w czoło. Było ciepłe, więc chyba jeszcze żył... – wspomina dziennikarzom Ryszard Adamowicz.
Matka prezydenta Gdańska przypomina sobie jeszcze bose stopy syna, które wystawały spod przykrycia. - Pogłaskałam go głowie, po łysinie. Potem o tutaj, po policzku (...). Nie miałam odwagi zapytać, czy syn jeszcze żyje – wyjaśnia w wywiadzie Renata Adamowicz.
Paweł Adamowicz pełnił urząd prezydenta miasta przez ponad 20 lat. Zawsze starał się być blisko ludzi. Był nie tylko politykiem i samorządowcem, ale również prawnikiem.