Zapotrzebowanie na ryby, nie tylko w okresie świątecznym, rośnie z roku na rok. Jeśli jednak zjawisko "przeławiania" będzie nadal występować, życie morskie może wyginąć całkowicie do 2048 roku. - Dlatego tak ważne jest wspieranie polityki na rzecz zrównoważonego rybołówstwa. Istotna jest także nasza postawa jako konsumentów, np. kupowanie ryb pochodzących z certyfikowanych źródeł czy ze zrównoważonych połowów. Wystarczy na opakowaniach poszukać certyfikatu MSC, znaku z niebieską rybką - mówi Joanna Ornoch z Marine Stewardship Council. - Chodzi o to, by nawet podczas codziennych zakupów, nie tylko tych świątecznych, zwrócić uwagę na występujący problem. W końcu także nasze dzieci czy wnuki chciałyby móc jeść bałtyckie ryby - dodaje Joanna Ornoch.
Konsekwencje dotyczą nie tylko samych ryb, ale również ogromnej liczby ludzi na całym świecie - rybaków, przetwórców, producentów. Szacuje się, że obecnie ponad 800 mln osób utrzymuje się i zależy żywnościowo od rybołówstwa. Brak ryb będzie miał dla nich katastroficzny skutek.
Mimo że zdaniem ekologów problem jest bardzo poważny, wyłącznie niektórzy mieszkańcy przyznają się do świadomego wyboru ryb.
- Wyłącznie hodowlane rybki. Mam pewność co do ich pochodzenia - mówi mieszkaniec Gdyni. - Na co dzień jestem bardzo ekologiczna. Segreguję śmieci, mam dużą wiedzę. W tym jednak wypadku trzeba się przyznać. Człowiek wchodzi do sklepu i łapie pierwsze lepsze opakowanie. Trzeba to zmienić - dodaje sopocianka.
Jak informują badacze, już dzisiaj w wyniku przełowów gatunki takie jak tuńczyk błękitnopłetwy czy węgorz europejski są zagrożone wyginięciem.