Do zbrodni w jednym z wieżowców w Rumi doszło we wrześniu 2019 roku.
- Sami chętnie wyrzucilibyśmy przez okno tego drania, bo teraz przez lata będziemy płacić za jego pobyt w więzieniu. Był zwyczajnym wałkoniem, a teraz stał się mordercą – wściekają się mieszkańcy ul. Wrocławskiej, sąsiedzi starszej pani. Niejeden raz słyszeli zza ściany podniesione głosy, gdy Kamil przychodził do babci i krzykiem wymuszał pieniądze. - Nigdzie nie pracował, a potrzebny miał, że ho-ho – dodają.
Babka z reguły litowała się i dzieliła skromną emeryturą. Odmawiała, gdy brakowało na życie. I tak właśnie zdarzyło się we wrześniu. Według wstępnych ustaleń śledczych, w mieszkaniu na drugim piętrze doszło do awantury. Wnuczek żądał pieniędzy, babcia trzymała portmonetkę pod pachą. Zaczęli się szarpać. W końcu Kamil wypchnął babcię przez okno, zabrał jej biżuterię i gotówkę, po czym uciekł.
Polecany artykuł:
- Zabrał należące do pokrzywdzonej pieniądze w kwocie 578 złotych, biżuterię oraz telefony komórkowe o łącznej wartości 565 złotych - mówi Ewa Bialik, rzeczniczka Prokuratury Krajowej.
Polecany artykuł:
Kobieta, w wyniku uderzenia o ziemię, doznała licznych obrażeń głowy i klatki piersiowej. Niestety, zmarła w szpitalu. Kamil G. wpadł w ręce policji dzień po zabiciu babci. Okazało się, że zanim odwiedził babcię, ukradł swojej byłej partnerce 20 złotych. Podczas przesłuchania nie przyznał się do winy. Usłyszał zarzuty zabójstwa oraz rozboju. Kamil G. był już wcześniej karany za jazdę po pijaku. Teraz grozi mu dożywocie. W środę przed Sądem Okręgowym w Gdańsku, rozpoczął się proces mężczyzny. Kamil G. nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania zeznań.