Marta z Gdańska nie żyje. Ludziom pękły serca, gdy wyłowili jej ciało
"Nie wiadomo, co w takiej sytuacji napisać. Jest mi naprawdę przykro, czemu tak się sytuacja potoczyła? Aż nie chce się wierzyć", to komentarz pani Katarzyny, jeden z wielu, które zostały zamieszczone w mediach społecznościowych "Super Expressu" pod informacją śmierci zaginionej Marty z Gdańska. Ludziom pękły serca, gdy nurkowie wyłowili ciało młodziutkiej dziewczyny z Bałtyku. "Co chwilę sprawdzałam, czy ją znaleźli. Straszna tragedia", pisze pani Joanna. Rodzina i bliscy pogrążeni są w żałobie, a mieszkańcy Trójmiasta - i nie tylko - składają im wyrazy współczucia. "Miałam do końca nadzieję, że się odnajdzie. Wyrazy współczucia", pisze pani Grażyna. W sieci trwają również spekulacje na temat tego, co się stało. Dlaczego Marta zginęła? Czy był to nieszczęśliwy wypadek, a może celowe działanie? Policja i prokuratura badają tę sprawę i mają wyjaśnić szczegółowe okoliczności zdarzenia.
Marta z Gdańska nie żyje. Wyszła na spacer z psem, miała niedługo wrócić
Marta z Gdańska wyszła na spacer z psem dokładnie 29 grudnia, we wtorek, między godziną 1:00 a 6:00 w nocy. Jej ukochanego czworonoga udało się odnaleźć, ale po 24-latce zaginął ślad. Szukało jej całe Trójmiasto, aż w końcu do pomocy zaangażowano ekipę płetwonurków. Niestety, potwierdziło się najgorsze: w Bałtyku znajdowało się ciało Marty. Zaplanowano już sekcję zwłok 24-latki, która wskaże bezpośrednią przyczynę zgonu. Przed śledczymi jeszcze dużo pracy. Będą robić wszystko, by ustalić okoliczności, w których zginęła Marta.