Zabójstwo w Płaczewie. Krzysztof został zamordowany, a jego ciało zalano betonem
W Płaczewie (woj. pomorskie) w niedzielę 21 kwietnia zaroiło się od kryminalnych i speców w białych kombinezonach. Weszli na posesję jednej z rodzin i w garażu ujawnili zabetonowane zwłoki mężczyzny. Okazał się nim 36-letni Krzysztof pochodzący z Rybina. Sekcja zwłok ujawniła liczne obrażenia, w tym czaszki.
"W trakcie przeprowadzonej sekcji zwłok biegły stwierdził zmiany urazowe w postaci stłuczeń powłok głowy i twarzy ze złamaniem kości nosa, kości podstawy i sklepienia czaszki. Bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny był krwiak podtwardówkowy współistniejący z obrzękiem mózgu." - przekazała prok. Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Teraz na jaw wychodzą nowe fakty. Kontynuacja pod wideo.
Przypominamy, że do brutalnego morderstwa doszło podczas libacji alkoholowej w nocy z 11 na 12 kwietnia. Krzysztofa zaatakowały osoby, z którymi spędzał felerny wieczór. Był bity i kopany, dopóki nie zmarł. Aby ukryć zbrodnię, napastnicy przewieźli zmasakrowane ciało do Płaczewa na Pomorzu, gdzie umieszczono je w dziurze wykopanej w garażu, a następnie zalano betonem.
Na terenie tej posesji mieszkała rodzina Darii i Arkadiusza, wraz z piątką dzieci, informuje "Fakt". Krzysztof miał u nich dorabiać. Okoliczni mieszkańcy nie mają o nich dobrego zdania, ponieważ Arek niedawno wyszedł z więzienia.
- Tutaj mieszka Daria i jej drugi mąż Arek. Ona z pierwszego małżeństwa ma piątkę dzieci w wieku od 2 do 9 lat. Mieszkała z nimi też jej mama. Arka wszyscy się bali, on jakiś rok, może dwa lata temu wyszedł z więzienia. Do nich cały czas przyjeżdżało jakieś towarzystwo, młodzi mężczyźni. Pili razem alkohol, były burdy. Zamykali się w tym garażu i robili libacje. Arek był agresywny, często rzucał się do bicia - przekazała dziennikarzom portalu jedna z sąsiadek. Czytaj dalej pod galerią.
Od pory zakopania zwłok Krzysztofa, aż do momentu ich odkrycia przez policję w niedzielę 21 kwietnia, minął ponad tydzień. W tym czasie rodzina wraz z małymi dziećmi żyła obok rozkładającego się ciała. To niewyobrażalne! Prokuratura nie komentuje tych doniesień.
W sprawie pięć osób usłyszało zarzuty, a sąd w przychylił się do wniosku Prokuratury Okręgowej w Gdańsku o tymczasowe aresztowanie ich. To czterej mężczyźni w wieku 17, 23, 34 oraz 40 lat, przy czym 34 latek zarzuconego mu przestępstwa dopuścił się w warunkach recydywy; a także 48-letnia kobieta, która miała pomóc zatuszować zbrodnię.
Mieszkańcy Płaczewa na Pomorzu w rozmowie z "Faktem" podkreślali, że chociaż Krzysztof nie miał łatwego życia, to był dobrym i pracowitym człowiekiem, który nie zasłużył na tak okrutną śmierć.