Gdańsk. Lekarze uratowali życie 6-letniego Aleksa. Inni medycy nie dawali szans
- O takim przypadku jeszcze nie pisaliśmy - poinformowali lekarze Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, mając na myśli uratowanie życia 6-letniemu Aleksowi. Jak przekazuje placówka na swoim profilu facebookowym, chłopiec trafił tam w sierpniu ubiegłego roku z gigantycznym ubytkiem tchawicy i przełyku, który stopniowo się powiększał. Na początku w ocenie lekarzy stan chłopczyka nie rokował żadnych szans na poprawę i przeprowadzenie rekonstrukcji. Ośrodki na całym świecie, z którymi kontaktowali się medycy z Gdańska, z podobnym przypadkiem się nie spotkały. Jak dodają, była to sytuacja absolutnie bez precedensu.
Okazało się, że 6-latek, u którego zdiagnozowano cukrzycę, zakaził się równolegle grzybem z rodzaju Aspergillus, doprowadzając do rozpadu tkanek miękkich w obrębie tkanki piersiowej. Po dwóch tygodniach leczenia zachowawczego lekarze zdecydowali się na zabieg rekonstrukcyjny, bo ich zdaniem był to jedyny sposób, by ocalić życie Aleksa.
- Nie było możliwości wykorzystania sztucznego uzupełnienia i jedynym pomysłem, który przyszedł nam do głowy, było użycie jego własnego przełyku. Na mój stan wiedzy nikt wcześniej tego nie robił. Odcięliśmy go częściowo u góry i u dołu i to, co zostało, użyliśmy do rekonstrukcji dróg oddechowych. Ta rekonstrukcja była absolutnie czymś wyjątkowym - powiedział dr n. med. Marcin Łosin z kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży UCK w Gdańsku.
Chłopiec został podłączony do ECMO, dzięki czemu można było wykorzystać technikę pozaustrojowego utlenowania krwi, która w jego przypadku zastąpiła działania płuc. Urządzenie oddychało jednak za 6-latka aż przez 98 dni, co na pewno było najdłuższym wynikiem w Europie, a na pewno na świecie. W czasie leczenia zdecydowano ponadto o zamianie ECMO z żylno-żylnego na żylno-tętnicze, które miało również zastąpić pracę serca dziecka.
- Trzeba było bardzo dużej precyzji, żeby trafić w aortę. Nie mogliśmy zrobić echa serca, ponieważ chłopiec nie miał przełyku. A zawsze w ten sposób kontrolujemy, czy kaniula jest na miejscu. Nasi koledzy z kardiologii dziecięcej robili USG aorty. Wówczas wiedzieliśmy, że trafiliśmy kaniulą prawidłowo. Prowadzenie Aleksa na ECMO żylno-tętniczym było wzorowe. Gdy płuca i serca zaczęły pracować, mogliśmy wrócić do ECMO żylno-żylnego. Ono było kontynuowane, żeby płuca się regenerowały - dodaje Łosin.
Aleks jest dziś całkowicie sprawny neurologicznie, w pełni zachował pamięć sprzed zdarzenia. Ma jeszcze rurkę tracheotomijną, ale jest na własnym oddechu. Jest też żywiony dojelitowo. Aktualnie przebywa w Niemczech, gdzie został przekazany celem dalszego leczenia w jednym z tamtejszych szpitali. Przed chłopczykiem jeszcze rekonstrukcja przełyku, tej operacji nie przeprowadzili już gdańscy lekarze ze względu na sytuację rodzinną 6-latka - w Niemczech mieszkają na stałe jego rodzice i 2-letnia siostra. Jednak wcześniej w okresie terapii ECMO żaden ze znanych, niemieckich ośrodków chirurgii dziecięcej, z którymi kontaktowali się gdańscy lekarze, nie zgodził się przyjąć pacjenta, tłumacząc się brakiem możliwości technicznych.
- To trochę cud, że przeżył i wyszedł z tego w tak dobrym stanie, bez żadnych neurologicznych zaburzeń. Cały zespół wykonał niewiarygodną, tytaniczną pracę, to współdziałanie było wręcz idealne. Czapki z głów – mówi ordynator Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży UCK w Gdańsku, prof. Piotr Czauderna.