Jedno dziecko umarło, drugie rozbiło głowę
Ośnieżona stroma górka w parku na Ochocie stała się w sobotę miejscem straszliwego dramatu. Gdy 12-latek zjeżdżał z niej na sankach, nie wyhamował i zderzył się z ławką, stojącą przy chodniku. Krew trysnęła na śnieg, chłopczyk stracił przytomność i mimo że pogotowie przyjechało natychmiast i przez blisko godzinę ratownicy próbowali reanimować rannego, dziecko umarło w szpitalu.
ZOBACZ: Na tej ławce zabił się 12-latek na sankach. Śnieg był czerwony od krwi [ZDJĘCIA]
Rodzice innych dzieci są przerażeni. W poniedziałek w tym miejscu było już pusto. Bo zjeżdżalnia jest z drugiej strony górki. Ponieważ w sobotę z tamtej strony był tłum, niektórzy szukali mniej obleganego miejsca. A ta nieszczęsna górka była pustawa, ale stroma, no i nie ma tam miejsca na hamowanie. Dzieci wjeżdżały więc wprost na chodnik, niektóre zatrzymywały się aż na pobliskim metalowym płocie. Lawirowały między ławkami, drzewami i latarnią. Aż jeden z takich zjazdów zakończył się śmiercią chłopca. W niedzielę inne dziecko uderzyło w latarnię, ale przeżyło.
- Słyszałam co się wydarzyło. Na pewno nie zabiorę tu moich dzieci. To niebezpiecznie miejsce i powinni coś z nim zrobić - mówi nam Dorota Pańkowska (37 l.), mama Oliwiera i Julii.
"Nieumyślne spowodowanie śmierci..."
Sprawę śmierci 12-latka zbada warszawska prokuratura. - Jest wszczęte śledztwo m.in. w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci małoletniego – potwierdza Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. - Zostały wykonane wstępne czynności, przesłuchano świadków, powołano biegłego z zakresu medycyny sądowej, w celu ustalenia przyczyny zgonu – wylicza prokurator. Kto jest odpowiedzialny za tę tragedię? Rodzice, którzy nie upilnowali dziecka, czy stołeczni urzędnicy, którzy nie zabezpieczyli terenu?
PRZECZYTAJ TAKŻE: Kim był 12-letni chłopiec, który zabił się na sankach? Znamy wstrząsające szczegóły!
Będą zmiany na nieszczęsnej górce
- To nie jest miejsce do saneczkowania! - przestrzega rzeczniczka urzędu dzielnicy Ochota Monika Beuth-Lutyk. Uważa, że postawienie tabliczek z ostrzeżeniami w tym miejscu nic by nie dało. - Podobnie jak niewiele dają ostrzeżenia o niebezpiecznych kąpieliskach - zwraca uwagę. Ale po tej tragedii dzielnica ma inny pomysł na poprawę bezpieczeństwa w tym miejscu. - Wspólnie ze stowarzyszeniem "Aktywna Warszawa" chcemy przegrodzić stok siatką narciarską tak, by uniemożliwić tam zjazdy na sankach. Myśleliśmy też o obsadzeniu zbocza górki krzakami, ale top dałoby efekt dopiero na przyszły sezon zimowy - mówi Monika Beuth-Lutyk.