14 lat od tragicznej śmierci Andrzeja Struja. „Nie przeszedł obojętnie wobec zła”
10 lutego policjanci jak co roku oddali hołd poległemu koledze. „Od dnia śmierci Andrzeja Struja minęło już 14 lat, jednak pamięć o nim jest wciąż żywa. W rocznicę tragedii koledzy z wydziału oraz policjanci z innych komórek i jednostek organizacyjnych KSP odwiedzają grób funkcjonariusza oraz biorą udział w uroczystościach na przystanku tramwajowym przed CH Fort Wola, gdzie zginął ich kolega, by uczcić jego pamięć” – napisali we wspomnieniu dzielnego policjanta koledzy z Komendy Stołecznej Policji.
- Andrzej Struj, który akurat wracał z zakupów, zwrócił im uwagę, po czym wsiadł do tramwaju. Gdy skład ruszył, jeden ze zwyrodnialców rzucił w okno wagonu koszem na śmieci. Szyba rozprysła się w drobny mak. Struj poprosił motorniczego, by zatrzymał tramwaj. Wysiadł i podszedł do wandali. Ci rzucili się na niego. Piotr R. zaczął się mocować z policjantem, a Mateusz N. wyjął 20-centymetrowy nóż i wbił go Strujowi prosto w serce. Wyciągnął i dźgnął znowu. Policjant osunął się na ziemię. Mimo natychmiastowej reanimacji, zmarł - tak opisywaliśmy to morderstwo w 2010 roku.