Pogroszew-Kolonia. Trwają poszukiwania Krzysztof Dymińskiego. 16-latek rozpłynął się w powietrzu
Mieszkaniec Pogroszewa Kolonii pod Ożarowem Mazowieckim, 16-latek Krzysztof Dymiński ostatni raz był widziany w sobotę, 27 maja. Reporterzy „Super Expressu” przeszli trasę, gdzie był widziany ostatniego dnia przed zniknięciem. Wtedy o poranku wyszedł z domu i ruszył na przystanek autobusowy. Wsiadł do autobusu linii 713 i pojechał w kierunku Warszawy. Na przystanku Ciepłownia Wola 01 przesiadł się w autobus 105. Był widziany w okolicach Ronda Daszyńskiego – tam wszedł na stację metra i wysiadł na stacji Dworzec Gdański. Monitoring i logowania do telefonu potwierdzały, że był w parku Romualda Traugutta, a ślad urywa się przy moście Gdańskim. Od tamtej pory telefon jest nieaktywny.
Dzień wcześniej był prawie cały czas z najbliższymi. – Krzysztof rano z nami zaczął dzień. Pojechał z nami do Warszawy, jechaliśmy jednym samochodem. Był u mnie w pracy, dostałam od niego kwiaty na Dzień Matki, a potem poszedł do szkoły – opowiadała matka zaginionego 16-latka portalowi „goniec.pl”. Wieczorem rozmawiała z synem przed snem. – Późno szłam spać, więc zajrzałam do jego pokoju. Pocałowałam go w czoło, czego zwykle nie robię i mówię „synu odłóż telefon, bo śpisz z telefonem”. Odpowiedział „dobrze" - i odłożył aparat – mówiła z kolei w „Fakcie”. Nazajutrz rano jego łóżko było puste. Po kilku godzinach bezskutecznych poszukiwań rodzice Krzysztofa Dymińskiego zgłosili jego zaginięcie na policji.
Nie rozumieją do dziś, czemu wyszedł z domu. Mama uważa, że miała świetny kontakt z synem, a Krzysztof nie miał problemów z kolegami. Ojciec z kolei zastanawia się, czy to, że Krzysztof nie wziął wtedy ze sobą zegarka – prezentu, który nosił cały czas wcześniej, to jakiś znak?
Rodzice i przyjaciele pomimo upływu czasu nie ustają w poszukiwaniach. Pływają skuterem po Wiśle, szukając jakiegokolwiek, nawet najmniejszego śladu. Ojciec chłopaka steruje dronem, na który zdobył uprawnienia, godzinami wędruje brzegami rzeki i wypatruje syna. „Nie tracimy nadziei, że gdzieś żyjesz, że wrócisz” – pisze matka zaginionego w mediach społecznościowych.
Czy po czterech miesiącach od zniknięcia jest jeszcze nadzieja, że Krzysztof jest cały i zdrowy?
"Dziecko wracaj, serce matki pęka", "Wszyscy Cię znamy, pamiętamy Twoją twarz... Jesteś dla nas jak wnuk, syn, brat, kolega" – piszą ludzie w mediach społecznościowych z nadzieją, że Krzysztof przeczyta. Niektórzy zaczynają żyć poszukiwaniami, jakby to był jakiś serial. "Każdego ranka wchodzę na FB z nadzieją, że Krzysiek się odnalazł. Od pierwszego dnia zaginięcia śledzę jego poszukiwania. Sama jestem mamą nastolatka i nie wyobrażam sobie tego, co muszą czuć jego rodzice" – głosi kolejny wpis na grupie poszukiwawczej, na której jest już ponad 20 tys. osób. Ludzie rozwieszają plakaty, wymieniają się informacjami, gdzie już wiszą, a gdzie je trzeba powiesić. Rodzice Krzysztofa drukują je i wysyłają.
W połowie czerwca pojawił się sygnał i szansa. − Warszawę potraktował jako punkt przesiadkowy. W połowie czerwca widziałam podobnego chłopca w Rowach nad morzem. Potargany, życzliwy, uśmiechnięty, nawet nas pozdrowił, ale strasznie zaniedbany. Szedł boso. Wyglądał na bezdomnego, zdziwił mnie młody wiek i pozaklejane zęby. Teraz wiem, że to aparat. Krzyś miał plan na te wakacje, może chciał obejść Polskę – napisał ktoś w internecie.
W sierpniu znów sygnał budzący szybsze bicie serc u najbliższych Krzysztofa. Kobieta napisała, że błąkał się po lesie, ścieżką szedł przez las. – Jakby ludzi nie widział, jakby był w depresji. Był strasznie zaniedbany, nieuczesany, miał bardzo zabrudzony aparat na zębach, jakby dawno nie był czyszczony, jakby ten chłopiec – pisał ktoś. Ten sygnał również pochodził z Pomorza. − Cały czas otrzymujemy informacje o miejscu, gdzie zaginiony był potencjalnie widziany. Mogę faktycznie powiedzieć, że są to informacje bardzo silnie dotyczące północnej części kraju, okolic nadmorskich. Każdy taki sygnał sprawdzamy, weryfikujemy, także przy współpracy z innymi jednostkami policji w kraju. Niestety, do chwili obecnej nie udało się chłopca odnaleźć − podsumowuje Ewelina Gromek-Oćwieja, oficer prasowa policji powiatu warszawskiego-zachodniego.
Rysopis zaginionego
Krzysztof Dymiński - wysoki, szczupły 16 latek (180 cm wzrostu) o falistej gęstej czuprynie, w dniu zaginięcia był ubrany w granatową bluzę z dużym białym logiem „adidas” z przodu. Miał na sobie ciemne spodnie i czarne buty marki Diesel. Policjanci z Komisariatu Policji w Ożarowie Mazowieckim czekają pod nr 47 805 21 86 na wszelkie sygnały od osób, które widziały lub wiedzą cokolwiek o losie zaginionego nastolatka.