Zaczynają się już od 14 m2 i 170 tys. zł. W stolicy nastała moda na mikromieszkania. Przeznaczone są przede wszystkim dla tych, którzy w 4 ścianach (w tym przypadku dosłownie CZTERECH) nie spędzają dużo czasu - podrużują lub pracują, a "zjeżdżając" do stolicy nie chcą być zależni od współlokatorów.
Mikrokawalerki sprzedają się jak świeże bułeczki. Przykładowo w jednej z tego typu inwestycji na warszawskiej Woli wyprzedana jest już znaczna część z 80 planowanych tam mikromieszkań. Kupców nie zniechęca fakt, że powstaną dopiero w 2017 r. W miejscu przyszłych budynków mieszkalnych na ten moment jest więc dziura w ziemi. Co ciekawe, nabywający takie nieruchomości traktują je raczej jako alternatywę dla normalnego mieszkania. Najczęściej płacą gotówką, bo kwota 170 tysięcy jest realna do zgromadzenia. Dla innych nabytek jest z kolei lokatą pieniędzy. Nie od dziś wiadomo bowiem, że inwestowanie w nieruchomości (szczególnie w stolicy) najzwyczajniej się opłaca.
Plusem masowo powstających w ostatnim czasie mikromieszkań niewątpliwie jest to, że kupujemy je w stanie gotowym do zamieszkania. Są wykończone, często wyposażone w najpotrzebniejsze przedmioty codziennego użytku. Cena poniżej 200 tys. zł za mieszkanie w Warszawie (niemal w jej centrum) jest niemniej kusząca. Podstawowe pytanie brzmi jednak: czy warto płacić tyle za 14-metrowy pokój? I czy w takim mieszkaniu da się w ogóle funkcjonować?
Mikromieszkania powstały również we Wrocławiu.
Zobaczcie, jak wyglądają w środku: