Patrycja chorowała na mukowiscydozę. Konieczny był przeszczep płuc
Śmiało można stwierdzi, że to był wspólny sukces zespołów medycznych z klinik Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Trzy lata po przeszczepieniu płuc 22-letnia kobieta zaszła w ciążę i 2 grudnia urodziła dziecko w Uniwersyteckim Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dokładnie 11 czerwca 2019 roku w Śląskim Centrum Chorób Serca u 19-letniej wówczas Patrycji lekarze przeprowadzili transplantację płuc. Przeszczep był konieczny ze względu na całkowitą niewydolność oddechową w przebiegu mukowiscydozy.
Po trzech długich latach od zabiegu 22-latka po optymalizacji leczenia przeciwodrzutowego i odpowiednim przygotowaniu, zaszła w ciążę. Nie była to jednak łatwa decyzja. Jak podaje WUM w oficjalnym komunikacie, pomyślna ciąża po przeszczepieniu płuc jest możliwa, jednak są to ciąże bardzo wysokiego ryzyka. Co więcej, wręcz zaleca się, aby w ciągu pierwszych 2-3 lat po transplantacji unikać ciąży.
Patrycja decyzję o urodzeniu dziecka podejmowała kierując się uwagami transplantologów, cały czas monitorujących stan jej zdrowia. - To były długie godziny rozmów. Widziałem jej wielką determinację i stale nadzorowałem wyniki. Pani Patrycja pochodzi z województwa mazowieckiego, a zatem dla niej logistycznie najbardziej optymalny był poród w cieszącym się ogromnym prestiżem Uniwersyteckim Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka WUM - powiedział dr hab. Marek Ochman, koordynator Oddziału Transplantacji Płuc z Pododdziałem Mukowiscydozy, Pododdziałem Chirurgii Klatki Piersiowej i Pododdziałem Chorób Płuc w Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu, cytowany w komunikacie WUM.
Patrycja urodziła córeczkę Polę
Upór 22-letniej Patrycji oraz pomoc specjalistów sprawiły, że 2 grudnia kobieta powitała na świecie swoją córeczkę Polę. -To jest kamień milowy dla polskiej transplantologii. Chylimy czoła przed kunsztem ekspertów ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego i dziękuję za zaufanie naszemu zespołowi - powiedział podczas konferencji prasowej w Warszawie prof. Artur Ludwin kierownik Katedry i Kliniki Położnictwa i Ginekologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Nie był to jednak zwyczajny poród siłami natury. Wszystko było dokładnie zaplanowane. - Przygotowaliśmy się na planowe cięcie cesarskie, biorąc pod uwagę położenie miednicowe płodu. W takich przypadkach należy być przygotowanym na wszystkie możliwe powikłania. Włącznie z przeniesieniem pacjentki na Oddział Intensywnej Terapii z dostępem do techniki pozaustrojowego utlenowania krwi (ECMO). To wszystko przygotowaliśmy. Poród rozpoczął się jednak o tydzień wcześniej niż planowane rozwiązanie. W 37 tygodniu i 5 dniu rano pacjentka zawiadomiła nas o odpłynięciu wód płodowych. Badania biofizyczne potwierdzały dobrostan płodu – powiedział prof. Artur Ludwin, cytowany w komunikacie WUM.
Nie obyło się jednak bez komplikacji. - W czasie przygotowań do cięcia cesarskiego, sytuacja zaczęła się zmieniać. Już na sali operacyjnej zaczęliśmy obserwować zaburzenia pracy serca płodu, jej nagłe spowolnienie. Musieliśmy natychmiast wykonać cięcie cesarskie i wydobyć dziecko. (…) Dziecko wymagało pomocy neonatologicznej i początkowo w pierwszej dobie - wspomagania ciągłym dodatnim ciśnieniem oddechowym. W kolejnej dobie nie było już potrzeby wsparcia oddechowego – stwierdził prof. Ludwin.
Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej lekarze zapewnili, że mama i jej córeczka czują się już dobrze. Dziecko było karmione piersią przez dwa dni. Potem lekarz zlecił kobiecie przyjmowanie leku immunosupresyjnego, który wyklucza taką możliwość.
Szczęśliwym rodzicom gratulujemy!
Polecany artykuł: