Kto myślał, że sowite nagrody wpływają tylko na konta wiceprezydentów, burmistrzów i ich zastępców, ten się grubo mylił. Na wyjątkowo spore gratyfikacje liczyć mogą też inni zaufani współpracownicy prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz - szefowie działających w ratuszu biur i ich zastępcy.
Liczby nie kłamią - od 2007 do 2012 roku na nagrody dla nich poszło z budżetu ponad 24 mln zł. Na takie dodatkowe zastrzyki gotówki liczyć mogło co roku ponad 100 osób. Pieniądze też nie były małe. Od 3,5 mln zł w 2007 r., przez 5,5 mln zł w 2008 i 4,2 mln zł w 2011 r. po 3,6 mln zł w roku 2012 r. Po zsumowaniu przyznawanych co roku nagród i przełożeniu ich na liczbę urzędników średnia roczna nagroda sięgała 35 tys. zł.
Te kontrowersyjne dane uzyskał Jarosław Krajewski (30 l.), miejski radny PiS, który regularnie wyciąga z ratusza informacje na temat tego, jak wydawane są pieniądze z naszych podatków i za każdym razem nie może się nadziwić urzędniczej rozrzutności.
- Czy się stoi, czy się leży, dyrektorowi się należy - modyfikuje znaną maksymę Krajewski. - Pani prezydent lekką ręką rozdaje publiczne pieniądze swoim najbardziej zaufanym pracownikom. Wiadomo, że dyrektorzy te nagrody dostają i traktują je jako stały dodatek do pensji. Nagrody powinny być jednak uznaniowe, na tym chyba polega istota nagród - dodaje Krajewski już całkiem poważnie.
Może mieć sporo racji, bo uzasadnienie przekazane przez prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz pokazuje, że z oceną osiągnięć bywało różnie. W 2012 roku nagrody przyznano nie tylko za przygotowania do EURO 2012, ale też między innymi za organizację obchodów 68. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego czy za... przeprowadzenie konkursu na najlepszy Wydział Obsługi Mieszkańca. - W 2012 roku 118 osób otrzymało nagrody, o łącznej wartości 3 609 220 zł, co stanowi 0,74 proc. wydatków na wynagrodzenia Urzędu m.st. Warszawy - przypomina ponadto pani prezydent.