Spółka wypłaciła właśnie kilku tysiącom swoich pracowników nagrody i trzynastki, których odmawiała części kierowców przez 6 ostatnich lat. Przysługujące pracownikom kwoty sięgają kilkunastu tysięcy złotych, a do każdej dochodzą wynoszące nawet 75 proc. odsetki. Na same kary za zwłokę MZA wydało przynajmniej kilka milionów złotych! Dokładnej sumy nikt w spółce podać nie chce.
Przeczytaj koniecznie: Prezes MZA dostał nagrodę - tylko za co?
W 2004 roku wygasł regulamin wynagrodzeń gwarantujący nagrody i od tego czasu spółka przestała je wypłacać nowym pracownikom. Wszyscy zatrudnieni przed 2004 r. dostawali je jednak jak leci, bo nowego regulaminu nie było. I nie ma do dziś! - Kończymy jego opracowywanie. Uzgadniamy go z niezliczoną ilością organizacji związkowych, dlatego to tak długo trwa - broni spółki Sławomir Ślubowski (43 l.), rzecznik MZA.
W końcu jednak sprawiedliwości stało się zadość. Pan Dariusz Modzelewski (41 l.), były kierowca spółki, pozwał MZA i wygrał. - Nie mogłem zrozumieć, dlaczego pracując tak samo, nie dostaję tego, co inni, a nikt nie chciał mi tego wytłumaczyć. Teraz wiem, że było to jawne oszukiwanie ludzi - mówi pan Darek, który woził pasażerów dla MZA przez 2,5 roku. Po decyzji sądu i postraszeniu spółki komornikiem dostał 7,3 tys. zł plus 5 tys. zł odsetek. Walkę o równe traktowanie kierowców przypłacił niestety utratą pracy.
Teraz spółka musi znaleźć miliony złotych na zaległe premie. A za tę kwotę, czyli około 30 milionów złotych, można by kupić aż 30 nowiutkich, sprawnych solarisów! Niestety, pasażerowie będą musieli na nie jeszcze poczekać.