Pośpiech i zbytnia ufność w uczciwość ludzi zgubiła panią Klaudię, którą w Warszawie spotkała przykra przygoda. Kobieta w relacji dla stołecznego portalu TVN opisała, że za kurs taksówką z Dworca Centralnego na Mokotów przewoźnik zażądał od niej 360 zł. Trasa liczyła około 6 kilometrów, stąd jak łatwo wyliczyć każdy kilometr w taksówce kosztował panią Klaudię ok. 60 zł. Pierwotnie chciała ona skorzystać z popularnej aplikacji przewozowej, jednak czas oczekiwania był zbyt długi. Wówczas podszedł do niej mężczyzna i zaproponował kurs. Kobieta nie myślała, że będzie musiała aż tyle za niego zapłacić.
- Jechałam na nagrania związane z moją pracą. Miałam być w ustalonym miejscu o 8 rano, ale miałam pewne opóźnienia i na Dworcu Centralnym byłam przed 8. Byłam spóźniona, a musiałam jeszcze podjechać na Mokotów do mojej menadżerki. Chciałam zamówić taksówkę z popularnej aplikacji, jednak czas oczekiwania był bardzo długi. Po chwili podszedł do mnie postawny mężczyzna i zapytał, czy nie potrzebuję taksówki. Potrzebowałam i to bardzo, więc odpowiedziałam twierdząco. Zapytałam go o cenę, ponieważ znałam przybliżony koszt takiej trasy z aplikacji. Zakomunikował, że trochę więcej, w końcu to taksówka, a nie aplikacja. Dopytałam, o ile więcej, na co on, że kwota będzie zgodna z taryfą - opisuje pani Klaudia w relacji dla portalu TVN Warszawa.
Polecany artykuł:
Sprawa trafiła na policję
Gdy po zakończonym kursie taksówkarz zażądał 360 zł pani Klaudia pomyślała, że się przesłyszała i chodzi o kwotę 10 razy mniejszą. Nic z tych rzeczy. Suma wypowiedziana przez kierowcę faktycznie okazała się ceną za niedługą podróż po Warszawie i nie było żadnego pola do negocjacji.
- Próbowałam dociekać, skąd wzięła się ta kwota. Niewzruszony powiedział, że taką ma taryfę. I faktycznie mikrodrukiem na rozsuwanych drzwiach była rozpisana taryfa, z tym że z pozycji pasażera samochodu nie było jej widać. Dopiero po opuszczeniu samochodu można było ją dostrzec - opisuje pani Klaudia.
Pasażerka czuje się oszukana przez kierowcę. Zażądała więc od niego wystawienia paragonu i dysponując danymi przewoźnika zgłosiła sprawę na policję. Mundurowi nie przekazali jeszcze informacji dotyczących czynności podjętych w tej sprawie.
Poszedł na zakupy do Galerii Młociny. „Nagle osunął się na ziemię”. Świadkowie rzucili się na ratunek