Taxi

i

Autor: freepik.com Rzeszów ustanowił maksymalne ceny taryf za kursy dla taksówkarzy.

Sprawa trafiła na policję

360 zł za krótki kurs po Warszawie. Kobieta czuje się oszukana. "Myślałam, że się przesłyszałam"

2024-12-20 20:47

Ile kosztuje kilkukilometrowy kurs taksówką po Warszawie? Okazuje się, że niekiedy bardzo dużo. Portal TVN Warszawa opisał przypadek pani Klaudii, która nieopatrznie uległa namowom mężczyzny proponującego jej usługę transportową. Po zakończeniu podróży pasażerka otrzymała rachunek opiewający na 360 zł. Kobieta czuje się oszukana. Sprawa została zgłoszona na policję.

Pośpiech i zbytnia ufność w uczciwość ludzi zgubiła panią Klaudię, którą w Warszawie spotkała przykra przygoda. Kobieta w relacji dla stołecznego portalu TVN opisała, że za kurs taksówką z Dworca Centralnego na Mokotów przewoźnik zażądał od niej 360 zł. Trasa liczyła około 6 kilometrów, stąd jak łatwo wyliczyć każdy kilometr w taksówce kosztował panią Klaudię ok. 60 zł. Pierwotnie chciała ona skorzystać z popularnej aplikacji przewozowej, jednak czas oczekiwania był zbyt długi. Wówczas podszedł do niej mężczyzna i zaproponował kurs. Kobieta nie myślała, że będzie musiała aż tyle za niego zapłacić.

- Jechałam na nagrania związane z moją pracą. Miałam być w ustalonym miejscu o 8 rano, ale miałam pewne opóźnienia i na Dworcu Centralnym byłam przed 8. Byłam spóźniona, a musiałam jeszcze podjechać na Mokotów do mojej menadżerki. Chciałam zamówić taksówkę z popularnej aplikacji, jednak czas oczekiwania był bardzo długi. Po chwili podszedł do mnie postawny mężczyzna i zapytał, czy nie potrzebuję taksówki. Potrzebowałam i to bardzo, więc odpowiedziałam twierdząco. Zapytałam go o cenę, ponieważ znałam przybliżony koszt takiej trasy z aplikacji. Zakomunikował, że trochę więcej, w końcu to taksówka, a nie aplikacja. Dopytałam, o ile więcej, na co on, że kwota będzie zgodna z taryfą - opisuje pani Klaudia w relacji dla portalu TVN Warszawa.

Sprawa trafiła na policję

Gdy po zakończonym kursie taksówkarz zażądał 360 zł pani Klaudia pomyślała, że się przesłyszała i chodzi o kwotę 10 razy mniejszą. Nic z tych rzeczy. Suma wypowiedziana przez kierowcę faktycznie okazała się ceną za niedługą podróż po Warszawie i nie było żadnego pola do negocjacji.

- Próbowałam dociekać, skąd wzięła się ta kwota. Niewzruszony powiedział, że taką ma taryfę. I faktycznie mikrodrukiem na rozsuwanych drzwiach była rozpisana taryfa, z tym że z pozycji pasażera samochodu nie było jej widać. Dopiero po opuszczeniu samochodu można było ją dostrzec - opisuje pani Klaudia.

Pasażerka czuje się oszukana przez kierowcę. Zażądała więc od niego wystawienia paragonu i dysponując danymi przewoźnika zgłosiła sprawę na policję. Mundurowi nie przekazali jeszcze informacji dotyczących czynności podjętych w tej sprawie.

Poszedł na zakupy do Galerii Młociny. „Nagle osunął się na ziemię”. Świadkowie rzucili się na ratunek

Nie dał się miejskim molochom. Mieszka w domku pośród wieżowców w samym centrum Warszawy

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki