PADŁY WAŻNE SŁOWA

4-latek zginął pod tramwajem. „On nie miał szans go zobaczyć”. Wstrząsające zeznania motorniczego po wypadku na Jagiellońskiej

2024-10-08 16:06

Dwa lata temu na ul. Jagiellońskiej w Warszawie drzwi tramwaju przytrzasnęły nóżkę 4-latka, który wysiadał z pojazdu za swoją babcią. Dziecko zostało przeciągnięte po torowisku. Antoś zginął na miejscu. W Sądzie Rejonowym Warszawa-Praga toczy się rozprawa, gdzie na ławie oskarżonych siedzi motorniczy tamtego tramwaju Robert S. We wtorek (8 października) zeznawał były pracownik miejskiej spółki, który przekonywał, że motorniczy nie miał szans zobaczyć chłopca.

Kolejna rozprawa ws. śmiertelnego wypadku z Jagiellońskiej w Warszawie. Zeznawał motorniczy z 37-letnim stażem

Robert S. podczas prowadzenia tramwaju miał korzystać z telefonu komórkowego i słuchawek, ale − jak mówił na poprzedniej rozprawie biegły, „błędy motorniczego nie przesądzają o jego winie”. We wtorek (8 października) potwierdzał to były pracownik Tramwajów Warszawskich. Zeznania byłego już motorniczego wstrząsnęły zebranymi na sali sądowej.

Te tramwaje są niebezpieczne, nie powinny jeździć po Warszawie! − podsumował później w rozmowie z reporterem „Super Expressu” Krzysztof Leśniak (63 l.), który uczył młodych motorniczych praktyki zawodowej i w trakcie 37 lat zasiadał w komisjach powypadkowych. A przed sądem mówił: − Jeśli człowiek stanie przy ostatnich drzwiach tramwaju, motorniczy nie ma szans go zauważyć.

Tramwaj, który prowadził feralnego sierpniowego dnia Robert S., to pojazd 105N – starego typu. Pierwsze i ostatnie drzwi znajdują się na załamaniach, które są praktycznie niewidoczne dla motorniczego siedzącego na przodzie pojazdu.

Tam widoczności w ogóle nie ma! W przeszłości te tramwaje obsługiwały dwie osoby – motorniczy oraz konduktor. Kiedy w latach 60. podziękowano tym drugim, nastąpił wysyp wypadków, do których dochodziło właśnie na końcu taboru. Nikogo to jednak nie obchodziło. Nie zrobiono nic, co poprawiłoby bezpieczeństwo podróżujących − tłumaczył świadek.

Czy to znaczy, że tramwaj, który zabił 4-latka na ul. Jagiellońskiej nie powinien w ogóle wyjechać na tory?! Od lat słyszymy też zapowiedzi, że tramwaje starego typu zostaną wycofane z ruchu.

− Te, które obecnie jeżdżą po Warszawie, są w 100 proc. sprawne. Mają ważne przeglądy. Przymierzamy się do zakupu nowych, niskopodłogowych tramwajów. Docelowo chcemy wycofać wszystkie wysokopodłogowe. Do tego potrzebujemy jednak pieniędzy, nie będziemy w stanie tego zrobić z dnia na dzień − mówi nam Witold Urbanowicz, rzecznik Tramwajów Warszawskich.

Białe misie, znicze i balonik. Poruszający widok po zabiciu czterolatka przez tramwaj na ul. Jagiellońskiej
Sonda
Czy tramwaje w Warszawie są bezpieczne?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki