Do przerażającego odkrycia pod Garwolinem doszło 26 października 2022 roku, ale śmierć dziecka mogła nastąpić nawet kilka miesięcy wcześniej. 19-letnia Karolina W., matka chłopca, oraz jej 19-letni partner Damian G., który nie był jego biologicznym ojcem, mieli wówczas zajmować się maluchem. Zamiast tego, zdaniem prokuratury, przyczynili się do utraty przez niego życia.
Z zeznań mężczyzny wynika, że dramat rozegrał się podczas jednego z wieczorów, kiedy szykowali dziecku kąpiel. Nalali wrzątku do brodzika na wysokość około siedmiu centymetrów, a Damian zszedł do piwnicy. Twierdził, że poszedł sprawdzić piec, bo zauważył, że przeciekają rury. Miał również sprawdzić jego temperaturę. Nagle usłyszał krzyk, a gdy pobiegł z powrotem do 4-latka, zobaczył, że wpadł on do wody i doznał rozległych oparzeń. Miał czerwone plecy, ręce i nogi, wyskoczyły mu bąble.
Przed sądem podczas pierwszej rozprawy, która odbyła się dwa lata po tych strasznych wydarzeniach, dokładnie 31 stycznia 2024 roku, Damian zeznawał, że razem z Karoliną kładli dziecko na brzuchu, schładzali go wodą. - Myślałem, że wydobrzeje, nie wiedziałem, że można od tego umrzeć – tłumaczył się 19-latek. Twierdził, że nie było widać, że stan chłopca był krytyczny i że nie chcieli go z Karoliną zabić. Dodawał, że nie wiedział o istnieniu choroby oparzeniowej i bardzo żałuje tego, co się stało. Mówił, że dziś postąpiłby inaczej. A jak postąpił wtedy? WIDEO poniżej.
Po więcej straszliwych historii zajrzyj na Pokój Zbrodni.