Maja to oczko w głowie Eweliny i Krzysztofa Gozdków z Błędowa (woj. mazowieckie), ale przede wszystkim jej starszego brata – Nikodema (5 l.). Rodzice niemal od samego początku żyli w strachu o jej życie, bo ciąża była zagrożona. Na szczęście Maja urodziła się zdrowa. Braciszek przyjął siostrzyczkę z otwartymi ramionami. Nawet przez chwilę nie miał pretensji do rodziców, że przywieźli mu do domu konkurencję.
- Podawał jej smoczek, przynosił zabawki… Nawet próbował nakarmić ją chrupkami kukurydzianymi, bo chciał się z nią podzielić – wspomina mama Mai. - W miarę upływu czasu ich relacja stawała się coraz silniejsza. Nawet chwilowa rozłąka była dla ich czymś niewyobrażalnym, otwarcie mówili, że tęsknią…
I, gdy Nikoś poszedł do przedszkola, nie było mowy, żeby nie było tam z nim Mai. Niestety dziewczynka zaczęła chorować. Co chwilę brała antybiotyk i ciągle miała albo zapalenie oskrzeli, albo zapalenie płuc… Odporność jej organizmu była bardzo słaba. Ale kolejne badania niczego konkretnego nie wskazały.
- W grudniu ub.r. Maja z ogromnym bólem brzucha trafiła do szpitala. Lekarze stwierdzili, że ma kolkę jelitową. Być może już wtedy poznalibyśmy prawdę, gdyby tylko lekarze zrobili jej USG. W maju pojawił się ból nóżek – opowiada pani Ewelina. - Maja z ruchliwego dziecka stała się apatyczna, stroniła od zabawy z bratem, zaczęła chodzić na boki. Ponowna wizyta u lekarza - podejrzenie reumatoidalnego zapalenia stawów. Ale i ta diagnoza się nie potwierdziła - dodaje zrozpaczona matka.
Aż w końcu w lipcu Maja trafiła do Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu.
- Po szeregu badań przyszedł najgorszy dzień w naszym życiu - nasza córka ma nowotwór. Neuroblastoma IV stopnia: nieoperacyjny 12-centymetrowy guz na nadnerczu z przerzutami do szpiku i kości. Zabójczy nowotwór zbierający ogromne żniwo wśród dzieci „dopadł” naszą małą córeczkę – ze łzami w oczach żali się pani Ewelina.
Każdy kto chce pomóc Mai w walce z chorobą i spełnieniu jej marzeń o powrocie do domu, do rodziców i ukochanego braciszka, może wpłacać pieniądze na konto fundacji „Nasze dzieci” przy Klinice Onkologii w Instytucie „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” na numer konta:
76 1240 1109 1111 0010 1163 7630 z dopiskiem MAJA GOZDEK
Domem Mai i jej rodziców stał się szpital.
- Nasz syn nie miał do nas żadnych pretensji, żalu, że teraz wszystko kręci się w około Mai. Zapytał tylko czy lekarze wyleczą Maję, czy ona wyzdrowieje i wróci do niego na zawsze… Niby niewinne pytanie, a rozdzierało serce… - dodaje mama chorej dziewczynki.
Maja przyjęła kilkanaście dawek wyniszczającej chemii. Na szczęście kilka dni temu lekarze zdecydowali się na operację Mai. Ale część guza jednak pozostała, bo wżarł się w tętnicę.
- To jeszcze nie koniec leczenia - zostaje jeszcze radioterapia, która ma zniszczyć pozostałe komórki nowotworowe, a potem immunoterapia w szpitalu w Krakowie, która ma maksymalnie podnieść szanse na wygranie walki z tą chorobą oraz wyeliminować potencjalną wznowę – tłumaczy mama Mai.
Niestety immunoterapia jest bardzo droga i nie jest refundowana. Koszt jednego zabiegu to aż 10,5 tys. euro. Jak na razie nie wiadomo ile ich będzie potrzeba.
Maja ufa, że zbierze pieniądze na leczenie, żeby mogła znowu wrócić do domu i do przedszkola.
- Walczę z chorobą jak prawdziwy superbohater! Dla mojego braciszka, rodziców i całej rodziny – mówi z dziecięcą powagą dziewczynka.
Każdy kto chce pomóc Mai w walce z chorobą i spełnieniu jej marzeń o powrocie do domu, do rodziców i ukochanego braciszka, może wpłacać pieniądze na konto fundacji „Nasze dzieci” przy Klinice Onkologii w Instytucie „Pomnik – Centrum Zdrowia Dziecka” na numer konta:
76 1240 1109 1111 0010 1163 7630 z dopiskiem MAJA GOZDEK