Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego Jan Ołdakowski od 25 lat przewodzi ekipie, która organizuje obchody kolejnych rocznic Powstania Warszawskiego.
„SE”: Ilu uczestników Powstania Warszawskiego żyje dziś?
Jan Ołdakowski: Jest ich już naprawdę niewielu, około 420. Spodziewamy się, że ponad stu będzie uczestniczyć aktywnie w obchodach Powstania Warszawskiego, jeśli zdrowie pozwoli. Ale nawet jeśli jest ich z nami coraz mniej, to pamięć o Powstaniu żyje i ona przetrwa odejście ostatniego z nich.
Jaka będzie zatem ta 79. rocznica?
Już starożytni uważali, że drzewo żyje dłużej niż człowiek - sadząc drzewa dla powstańców w ramach projektu „Korzenie pamięci” chcemy pokazać, że pamięć żyje dłużej, może nawet dłużej niż drzewa. To ważne, by sami powstańcy odczuli, że my tę pamięćx pielęgnujemy, pracujemy z ich potomkami, z ich dziećmi, wnukami, prawnukami, rozmawiając o tym, co było w ich życiu ważne i dlaczego ważne było właśnie to, że w ich rodzinie był uczestnik Powstania Warszawskiego. W tym roku będzie dużo o potomkach powstańców warszawskich. Zaczęliśmy od koncertu zespołu Sorry Boys, a członek tego zespołu jest właśnie potomkiem powstańca.
Odbiorcami wartości powstańczych oprócz rodzin bohaterów, są też harcerze. Zaroi się od nich w Warszawie w tych dniach…
Prawie 700 osób z siedmiu organizacji harcerskich, które przyjadą tu na zlot także spoza Polski, pokazuje, że pamięć o Powstaniu Warszawskim może łączyć. Co niezwykłe – to jest jedyna rzecz, którą te siedem organizacji robi razem. Uczestnicy tego zlotu mówią, że dla nich jedną z najcenniejszych rzeczy jest to działają w grupach, patrolach złożonych z różnych organizacji harcerskich. Bo oni wtedy czują, że jest coś większego, jakaś wartość, która ich łączy – to dziedzictwo, tradycja, troska o pamięć i ten specjalny stosunek do powstańców.
Celebrowane obchody Powstania sprawiły, że Warszawa w środku wakacji staje się już centrum turystycznych wyjazdów, to nie tylko zlot harcerski, ale brak miejsc w hotelach, najazdy rodzinne. Bo 1 sierpnia. Bo Godzina „W”. Bo ludzie chcą tu wtedy być.
Dzięki powstańcom i ich historii, no i tej oprawie, którą przygotowujemy od lat, Warszawa ma taką rzecz, z której jest sławna i rozpoznawalna w całej Polsce, a tez coraz szerzej – na świecie. Dla mnie, poza wigilią Bożego Narodzenia, najcudowniejszy moment w roku to właśnie godzina 17, 1 sierpnia. Ten moment, w którym na dźwięk syren tysiące ludzi zatrzymuje się na chodnikach, schodzi z rowerów, zatrzymuje auta i oddaje hołd powstańcom. Ten rytuał staje się najważniejszą minutą w roku życia miasta.
A ja pamiętam lata, w których na ulicach przystawali nieliczni, a w internecie najpopularniejsze o godz. 17 stawało się pytanie „dlaczego w Warszawie wyją syreny?”
Sam pamiętam apele gen. Zbigniewa Ścibor - Rylskiego, który mówił „Zaapelujmy, żeby na dźwięk syren się zatrzymać i żeby ten moment spędzić razem.” Dziś mam wrażenie, że te prośby powstańców się urzeczywistniły, że warszawiacy ich posłuchali. Zresztą nie tylko warszawiacy, bo znajdujemy informacje na portalach turystycznych, że do Warszawy przyjeżdżają ludzie z Europy zobaczyć ten moment, ten fenomen, stopklatkę. Bo nie ma nigdzie na świecie takiej sytuacji, że na dźwięk syren nagle wszyscy, co siedzą w kawiarni – wstają, że ruch na ulicy zamiera i myśli wszystkich, którzy się zatrzymują, biegną do jednego tematu – powstania warszawskiego.
Przyzwyczajamy się też do rac na Rondzie Dmowskiego. To też forma oddania czci powstańcom, ale kontrowersyjna…
Byłoby dobrze, gdyby kończyło się na racach i zatrzymaniu ulic. Mnie najbardziej przeszkadzają późniejsze przemówienia polityczne, które kompletnie do tego momentu nie pasują. Ale nawet jeżeli te formy upamiętniania do mnie nie przemawiają, to one są autentyczne. Powstańcy po to walczyli, żeby w wolnej Polsce każdy mógł mówić to, co czuje i nawet jeżeli nie wszystkim się to podoba.
Dla warszawiaków ważnym momentem od lat jest śpiewanie piosenek na Placu Powstańców. Zmieścimy się tam w tym roku, przy wykopaliskach?
To będzie wymagało troszkę ekwilibrystyki, bo jedna trzecia placu jest zajęta przez odsłonięte podziemia Pałacu Saskiego i Pałacu Bruhla, ale damy radę. To śpiewanie jest wyjątkowe - zaczynamy jak świeci słońce, kończymy o zmroku - dosłowne pożegnanie głównego dnia rocznicowych obchodów. Dla mnie to, poza wigilią Bożego Narodzenia, najcudowniejszy moment w roku.
Ja od lat obserwuję, jak skala tego uczestnictwa się rozrasta. Teraz, to już nie tylko na Polskę, ale i na świat – poprzez transmisję telewizyjną i internetową. I zastanawiam się, na czym polega ten fenomen, że tysiące ludzi zjeżdża do stolicy by 1 sierpnia wieczorem zaśpiewać „Hej chłopcy, bagnet na broń…”?
To magiczny wieczór spędzony z powstańczymi piosenkami, w towarzystwie wyjątkowych ludzi. Przychodzą tysiące warszawiaków, przyjeżdżają ludzie z całej Polski by brać udział w niesamowitym wydarzeniu i nagle okazuje się, że trzy miliony Polaków w środku wakacji śpiewa piosenki powstańcze, wzruszając się i przeżywając. Rzeczywiście jest coś wyjątkowego w tym przeżywaniu wspólnoty, potrzebie poczucia bliskości, emocjonalnej więzi, powstającej wokół czegoś pozytywnego, niepolitycznego, bliskiego, jak śpiew i ponadczasowego, jak wartości, którym hołdowali powstańcy.
Czego dzisiaj potrzebują powstańcy? Bo tę miłość i opiekę Warszawy chyba mają i czują...
Potrzebują zdrowia. Naprawdę pojedyncze osoby są w stanie jeszcze zarażać nas energią. Ale wciąż słyszę od nich, że chcieliby, żeby Polacy - szczególnie wtedy, kiedy wojna za granicą - przeżywali rocznicę 1 sierpnia złączeni. Powtarzają, że jak Polacy będą razem, będą mieli do siebie pozytywne uczucia, to przeżyją najtrudniejsze momenty. Powstańcy mówią nam: „Zobaczcie, czy w waszym otoczeniu nie ma ludzi, którym należy pomóc, z którymi można się zaprzyjaźnić, których można pokochać.” To ludzie, którzy myśleli o innych. Doceniają miłość, przyjaźń, życzliwość. I w tym możemy ich naśladować.
Rozmawiała Izabela Kraj
Listen to "12-letni chłopiec powiedział nam: przekażcie mamusi, że walczyłem jak żołnierz - wspomnienia Powstanki Warszawskiej" on Spreaker.