"Super Express": - Panie burmistrzu, gdzie pan mieszka?
Adam Grzegrzółka: - No tak... Nie jestem z Białołęki, tylko z Grochowa. Ale na moją przeprowadzkę z Pragi-Południe trzeba patrzeć jak na pewną szansę. Nie dla mnie, dla dzielnicy oczywiście. Jako człowiek z zewnątrz mogę świeżym okiem spojrzeć na problemy mieszkańców i dostrzec to, czego inni nie zauważali. Mieszkańcy Białołęki są niezwykle gościnni, więc jestem przekonany, że przyjmą mnie z otwartymi ramionami.
- Białołęka to zupełnie inna dzielnica niż spauperyzowana Praga-Południe. Tam z powodu niżu musiał pan likwidować szkoły, tu ich dramatycznie brakuje. Dlaczego zgodził się pan objąć tę funkcję?
- Propozycję dostałem w listopadzie i było to dla mnie bardzo ciekawe wyzwanie. Białołęka jest dzielnicą młodą, dynamiczną, rozwijającą się najszybciej w mieście. Ma potencjał, więc dla mnie - samorządowca, który stawia sobie bardzo ambitne cele i lubi wyzwania, jest to miejsce, gdzie można realizować bardzo śmiałe koncepcje. A moje 10-letnie doświadczenie, umiejętności oraz zapał do pracy mogą być dla Białołęki przydatne.
- Poznał już pan tę dzielnicę? Mam długą listę pytań, ale nie wiem, czy pana męczyć i pytać o trasy linii autobusowych dojeżdżających na Białołękę...
- Poznaję ją bardzo intensywnie, ale tras autobusów nie znam jeszcze...
- To ile jest publicznych żłobków w dzielnicy, która ma niemal sto tysięcy mieszkańców?
- Jest jeden dla około stu dzieci. A o Białołęce trochę jednak już wcześniej wiedziałem. Kiedy tylko padła propozycja objęcia funkcji burmistrza, przyjrzałem się wszystkiemu dokładnie i przygotowałem koncepcję uzdrowienia sytuacji. W tej chwili - mając już dostęp do dokumentów i ludzi - wgryzam się w konkretne problemy i sprawy do załatwienia. Dałem sobie czas do końca stycznia na przygotowanie planu naprawczego w dzielnicy. To musi potrwać, bo każda dobra i odważna decyzja wymaga dobrego rozpoznania terenu i sytuacji.
- Pytanie o żłobek nie było przypadkowe. 125 miejsc - bo tyle dokładnie można przyjąć dzieci w placówce na Strumykowej - na 100 tys. mieszkańców - obrazuje, w jak dramatycznej sytuacji jest tego typu infrastruktura. Kiedy będzie więcej żłobków, przedszkoli i szkół? Bo są w dzielnicy placówki, w których nauka odbywa się na trzy zmiany i dzieci kończą lekcje o godz. 19.
- Trzy zmiany już udało się zlikwidować. Ale chciałbym, żeby nauka w szkołach odbywała się tylko na jedną zmianę.
- Poproszę o konkrety, kiedy będzie lepiej?
- Białołęka ma chyba najwięcej dzieci w Warszawie. Dlatego by uzupełnić tę lukę w oświacie, zaczęliśmy budowę trzech szkół podstawowych. Będą gotowe w 2014 roku i to powinno bardzo pomóc. A w planach mamy jeszcze kolejne cztery - trzy podstawówki i gimnazjum. Jeżeli chodzi o żłobki, też już zaczynam szukać miejsca dla inwestycji i planuję nawiązać ścisłą współpracę z Zespołem Żłobków m.st. Warszawy, by ustalić wspólnie plan i harmonogram zwiększenia miejsc w publicznych żłobkach na terenie dzielnicy.
- A kiedy pojedzie tramwaj na Tarchomin?
- Mam nadzieję, że tramwaj wjedzie na Tarchomin w pierwszych miesiącach przyszłego roku. Ale początkowo będzie funkcjonować tylko krótkie połączenie z Bielan przez most Marii Curie-Skłodowskiej z zawrotką przy moście. To rozwiązanie tymczasowe spowodowane protestami mieszkańców osiedla Winnica. Potem planuję budowę trasy do skrzyżowania ul. Mehoffera i Światowida, tak by tramwaj obsługiwał cały Tarchomin i Nowodwory, z których dałoby się do pętli dojechać autobusem.
- Czy dzielnica organizuje w tym roku imprezę sylwestrową?
- Nie, ze względu na cięcia w budżecie zrezygnowaliśmy z tegorocznej imprezy. Ale jest ta ogólnomiejska, więc tam można się bawić. Choć oczywiście wiem, że miło jest witać Nowy Rok z sąsiadami. Niestety, mając świadomość sytuacji finansowej dzielnicy, z czegoś trzeba było zrezygnować.