Wszystkie alarmy bombowe w przedszkolach i żłobkach w Warszawie, na szczęście, okazują się być fałszywe. Ale nawet, jeśli nikt nie wierzy w realne zagrożenie, każde takie zawiadomienie kończy się przerwaniem zajęć w przedszkolu lub żłobku i wysłaniem ekipy, która sprawdza dany budynek. Wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska, odpowiedzialna za oświatę w stolicy, przytacza porażające liczby, dotyczące skali alarmów. - Łącznie wpłynęło 169 informacji w e-mailach, dotyczących podłożenia ładunku wybuchowego w warszawskich placówkach oświatowych, głównie w przedszkolach. W 123 przedszkolach dokonano sprawdzenia pirotechnicznego z wynikiem negatywnym. Pozostałe zakwalifikowano jako informacje o niskiej wiarygodności. Ewakuacje przeprowadzono w 110 obiektach, ewakuując 10741 osób – podaje "Super Expressowi" wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska. I dodaje: - To jakiś obłęd!
Zobacz koniecznie: Warszawa: Alarmy bombowe w przedszkolach. Kim jest idiota który straszy dzieci?!
Warszawa: Z przedszkoli i żłobków ewakuowano 10 tysięcy dzieci
Przerażające jest to, że przez alarmy bombowe w Warszawie te 10,7 tys. maluchów trzeba było ewakuować z warszawskich przedszkoli jednego dnia! To są dane tylko z wtorku, 20 kwietnia. W poniedziałek skala zjawiska była niewiele mniejsza. Od stycznia do marca było w sumie nieco ponad 100 fałszywych alarmów.
Tego terroru mają dość nie tylko wychowawcy ale też rodzice dzieci, którzy nie znają dnia ani godziny, gdy dostaną telefon z przedszkola, że trzeba pilnie odebrać dziecko, bo "znów jest alarm".
Przeczytaj: Zuzia i Dawidek spoczęli z tatusiem w grobie. Morze łez nad białymi trumienkami. Stracili życie w pożarze [ZDJĘCIA]
Alarmy bombowe w Warszawie. "Nikt nie może czuć się bezpiecznie"
Jak to możliwe, że policja dotąd nie wykryła nadawców idiotycznych maili wysyłanych w styczniu, lutym czy choćby w ubiegłym roku? Za wywołanie fałszywego alarmu grozi kara od sześciu miesięcy do ośmiu lat więzienia. Ale to tylko teoria. Bo terroryści paraliżujący pracę przedszkoli w Warszawie pozostają bezkarni. - Dopóki policja nie pokaże, że jest w stanie wyłapać autorów fałszywych alarmów w szkołach czy przedszkolach, dopóty nikt nie może czuć się bezpiecznie – komentują internauci tę falę ataków, skierowanych w dzieci.
Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią zdjęć.
Policja o alarmach bombowych w Warszawie: "e-maile z zagranicznych domen"
Stołeczni urzędnicy też są mocno zaniepokojeni skalą zjawiska.
- Wkrótce matury. Nie możemy sobie pozwolić, by terror w przedszkolach sparaliżował egzaminy. Ale policja wydaje się być bezradna – słyszymy w urzędzie miasta.
Policjanci próbują tłumaczyć: - Sprawcy korzystają często z zagranicznych domen, przez co dotarcie do nich może być utrudnione. Nawiązujemy wtedy kontakt z administratorami danych osobowych z tych domen i musimy czekać na odpowiedź – wyjaśniał niedawno w rozmowie z portalem Halo Ursynów podkom. Robert Koniuszy komendy policji na warszawskim Mokotowie.