Warszawa. Morderca odsiaduje karę dożywotniego pozbawienia wolności
Pierwszą ofiarą Artura K. była jego dziewczyna – 20-letnia Renata, którą zamordował w 2004 r. Gdy mężczyzna odsiadywał wyrok 15 lat więzienia za to zabójstwo, na portalu społecznościowym poznał Monikę, która po rozstaniu z mężem samotnie wychowywała trzyletniego Oskarka. Zakochała się w rosłym, umięśnionym, przystojnym mężczyźnie. Zaręczyli się. Para mogła spotykać się w realu, bo więzień niemal 100 razy był wypuszczany na przepustki. Gdy 8 września 2018 r. wyszedł na kolejną, zabił narzeczoną i jej synka w ich mieszkaniu przy ul. Nowowiejskiej. Udusił 35-latkę gołymi rękami. Gdy Monika K. straciła przytomność, włożył jej do ust ręcznik. Trzyletniemu Oskarkowi wcisnął w gardło ścierkę i dokończył mord.
Gdy przestali oddychać, jakby nigdy nic wyszedł z kamienicy przy ul. Nowowiejskiej, poszedł na pizzę, potem wałęsał się po Dworcu Centralnym i nad Wisłą. Na moście Poniatowskiego rozebrał telefon, złamał kartę SIM i wrzucił wszystko do Wisły. W rzece wylądowały też klucze od mieszkania zamordowanej kobiety. Następnie Artur wsiadł do autobusu i pojechał w kierunku stadionu Legii. Przez kilka godzin spacerował w pobliskim parku. W nocy zgłosił się w komendzie policji przy Wilczej i przyznał się do morderstwa.
Tłumaczenie Artura K. szokuje. Twierdził, że szatan kazał mu zabijać
Dlaczego to zrobił? Czy dlatego, że Monika odkryła jego kryminalną przeszłość, zaczęła się bać i chciała się wycofać ze związku? – Szatan kazał mi zabić – oświadczył Artur K. policjantom ze Śródmieścia. – Miałem wizję, że ją zabijam. Pamiętam, że wtedy czułem się lepiej, byłem spokojniejszy. Myśl o tym, że to zrobię, dawała mi jakiś spokój – powtórzył też podczas rozprawy.
– Artur K. jest bez wątpliwości poczytalny – kilka miesięcy później brzmiała diagnoza biegłych psychiatrów. Rozpoznali u niego natomiast dysocjacyjne zaburzenie osobowości. To mechanizm obronny polegający na oddzieleniu myśli i uczuć w celu obrony przed zagrożeniem. W sytuacji silnego stresu dotknięta nim osoba interpretuje rzeczywistość na swój sposób, manipuluje.
Sąd okręgowy w 2020 r. skazał Artura K. na dożywocie, tak jak chciał prokurator. – Każdemu należy się druga szansa. Ale oskarżony Artur K. tę drugą szansę już dostał. I tej szansy nie wykorzystał. Zabił dwie osoby. Dokonał tych zabójstw, odbywając karę pozbawienia wolności za poprzednie zabójstwo – uzasadniał w mowie końcowej dwa lata temu prokurator Przemysław Nowak.
Sad zdecydował też, że Artur K. będzie mógł o warunkowe zwolnienie ubiegać się dopiero po 40 latach odsiadki. Będzie wówczas 81-letnim starcem. Skazanego nie było na sali sądowej. Nie chciał słyszeć wyroku.