Kościół na wzgórzu i wyjazd na skróty
Kościół pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny na Białołęce został zbudowany w latach 1908-1913 z czerwonej cegły. Powstał na stromym wzgórzu w środku lasu w warszawskich Płudach na Białołęce. Zjeżdżając z ulicy Klasyków, kierowcy mogą zaparkować u podnóża góry, na której stoi świątynia, lub wjechać podjazdem pod sam budynek. Ci, którzy wybierają tę drugą opcję, żeby opuścić teren parafii, muszą skorzystać z tej samej bramy, którą wjechali. Jednak, jak się ostatnio okazywało, niektórzy wybór drogi na skróty traktują zbyt poważnie.
Mercedes zawisł na schodach
Kilka dni temu kierująca białym suvem postanowiła wyjechać z posesji przez… bramę dla pieszych, za którą znajdują się strome schody. Auto zawisło w powietrzu po zjechaniu z zaledwie trzech stopni. Do jego wyciągnięcia była potrzebna pomoc drogowa. Właścicielka mercedesa była trzeźwa. Tłumaczyła, że myślała, że to wyjazd.
Wcześniej czerwona taksówka
To już kolejny taki incydent w tym miejscu. Kilka miesięcy temu w taki sam sposób, teren parafii chciał opuścić kierowca czerwonej skody służącej do przewozu osób. Wtedy auto przejechało cztery stopnie i również zawisło. Sytuacja była niemal identyczna. Również potrzebna była laweta, a kierujący miał takie same wytłumaczenie swojego czynu. Policjanci wykluczyli także prowadzenie pod wpływem alkoholu.
Ksiądz nie chciał z nami rozmawiać
O komentarz do tych incydentów próbowaliśmy prosić proboszcza parafii, ksiądz nie chciał jednak z nami rozmawiać. - Nie będę komentował tej sprawy. Tu nie ma co komentować. Nie byli państwo umówieni – oschle odpowiedział ksiądz Robert Furman, który dopytany o możliwość montażu dodatkowych zabezpieczeń dla kierowców przed schodami odpowiedział, że rozważy ustawienie słupka.