Nielegalne wyścigi w Warszawie. Fani ostrej jazdy zablokowali ulicę Marsa
W ubiegły weekend ulica Marsa w Warszawie została zablokowana. Na nagraniach widać stojące w korku samochody i auto, którego kierowca "kręci bączki" ku uciesze zebranych.
"Zrobiła to grupa Warsaw Night Racing, która od dawna jawnie opisuje swoje wybryki. Ba - chwalą się nimi w social media. Wrzucają jakby nigdy nic film, na którym ktoś driftuje sobie nocą BMW a cała ulica stoi przez niego w korku. I co? I nic!! Są całkowicie bezkarni. A przecież ryk takich wyścigów słychać na kilometry. Nie wspominam już o blokowaniu drogi, ewidentnym łamaniu przepisów i stwarzaniu olbrzymiego zagrożenia" - opisuje sytuację radny. Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Jan Mencwel bije na alarm. Mieszkańcy organizują patrole obywatelskie
Jan Mencwel zapowiedział podjęcie zdecydowanych działań. Niewykluczone, że sprawa trafi do prokuratury. W rozmowie z "Super Expressem" nawiązał do ustaleń śledczych po śmiertelnym wypadku na Trasie Łazienkowskiej, z których wstępnie wynika, że kierowcy urządzili zawody. To tłumaczyłoby zwrotną prędkość, z jaką volkswagen wbił się w forda czteroosobowej rodziny.
Radny uważa, że wydarzenia takie jak te promowane przez Warsaw Night Racing przyczyniają się do poczucia bezkarności wszystkich kierowców łamiących przepisy. Sfrustrowani mieszkańcy zorganizowali Patrol Obywatelski Warszawy (POW). Zamierzają na własną rękę ścigać piratów drogowych.
"Matka jest ciężko poszkodowana, dzieci straciły ojca. Tak kończy się przyzwolenie na tego typu patologie. Jako mieszkańcy mamy dość bezkarności bandytów, którzy urządzają sobie wyścigi. Właściwie codziennie, ale szczególnie w weekendy, ryk silników słychać w całym mieście. Są to i większe, i mniejsze grupy. Społeczne przyzwolenie tylko napędza ten proceder. Mamy poczucie, że czują się bezkarni, ponieważ nikt na to nie reaguje. Chcemy pokazać, że jest inaczej. Będziemy ich filmować, robić zdjęcia i wysyłać policji numery rejestracyjne. To akt desperacji" - mówi.
Oświadczenie Warsaw Street Racing
Warsaw Night Racing to grupa fanów ostrej jazdy. To oni odpowiadają za największe wyścigi w stolicy. W ubiegłym roku świętowali 8. urodziny. Policjanci Komendy Stołecznej Policji podczas zlotu skontrolowali ponad 540 kierujących, wystawili 579 mandatów na kwotę ponad 60 tys. zł., zatrzymali siedem uprawnień za przekroczenie dozwolonej prędkości o 50 km na godz. w terenie zabudowanym oraz zabezpieczyli narkotyki, opisywała "Wyborcza".
Organizatorzy nielegalnych zawodów odpowiedzieli na zarzuty Jana Mencwela. Odcinają się od odpowiedzialności za stwarzanie niebezpieczeństwa na ulicach czy jazdy pod wpływem.
"Niestety po raz kolejny My jako największa grupa jesteśmy łączeni z tak bestialskim zachowaniem jakiegoś ć****, który już dawno powinien być osadzony w więzieniu. (...) Spotykamy się w odludnionych miejscach czy też na drogach, gdzie ruch innych ludzi jest zerowy" - czytamy.
Jednak oglądając publikowane w sieci materiały każdy może wyciągnąć własne wnioski na temat tego, czy nielegalne spotkania WNR faktycznie są niegroźne. Uczestnicy spotkań żądają od miasta przydzielenia miejsca do organizacji zawodów... najlepiej raz w tygodniu i blisko centrum, na błoniach PGE Narodowego. "To rozwiązałoby problem raz na zawsze" - przekonują. Okoliczni mieszkańcy zapewne mieliby inne zdanie.
Co robi stołeczna policja?
O komentarz w sprawie nielegalnych wyścigów na ulicach Warszawy i ostatniego zdarzenia na ulicy Marsa poprosiliśmy KSP, jednak do momentu publikacji nie uzyskaliśmy odpowiedzi.