W poniedziałek Stanisław K. (57 l.) był w pracy pierwszy dzień po urlopie. Dostał na trasę autobus linii "109". W pierwszej godzinie pracy przy kolejnym wyjeździe z pętli na Dworcu Centralnym kierowca nie wyrobił się na zakręcie i skręcając w Emilii Plater, wparował pojazdem na przejście dla pieszych przy Złotych Tarasach.
W trakcie zeznań na miejscu powiedział policji, że miał niesprawny układ hamulcowy. Dopiero na komisariacie przyznał się, że skłamał i że wypadek spowodował przez rozkojarzenie. Sam autobus sprawdzono na miejscu. - Hamulce oraz cały układ kierowniczy były sprawne - przyznaje kom. Robert Szumiata z policji. Wiadomo, że Stanisław K. był trzeźwy. Na miejscu zatrzymano mu jednak prawo jazdy.
Zobacz: Wypadek w Warszawie. Rozpędzony autobus 109 zmasakrował cztery osoby!
Obecnie przesłuchiwani są świadkowie zdarzenia. Policja czeka też na informacje ze szpitala na temat stanu zdrowia poszkodowanych. Jeżeli ich hospitalizacja potrwa powyżej 7 dni, postawiony mu będzie zarzut spowodowania wypadku. To może oznaczać odebranie prawa jazdy, a nawet trzy lata więzienia. Wiadomości ze szpitali są dobre. Jarosław Szparaga (36 l.), jedna z ofiar kierowcy, dochodzi do siebie w klinice MSWiA. Ma wstrząśnienie mózgu i uraz szyi. - Lekarze powiedzieli, że w ciągu najbliższych kilku dni będę mógł wyjść. Pan Jarosław liczy też, że skontaktuje się z nastolatkami, którzy uratowali mu życie, odciągając do tyłu, dzięki czemu nie dostał się pod koła "109". W szpitalu MSWiA na oddziale ortopedii ze złamaną miednicą przebywa też kobieta.