Kilka minut po godzinie 10 siedzący na kanapie Artur Sadowski (21 l.) usłyszał przeraźliwy huk. - Cały dom się zatrząsł. Od razu podbiegłem do okna, by zobaczyć, co się stało. Nie wierzyłem własnym oczom! W naszym ogródku stał autobus! - relacjonuje mieszkaniec posesji podwarszawskiej miejscowości Blizne Łaszczyńskiego. Natychmiast wybiegł z domu. Widok mroził krew w żyłach. Wielotonowy kolos linii 714 stał na podwórku przy ul. Przejazd 19.
Przeczytaj koniecznie: Najgroźniejszy gangster Warszawy w rękach policji
Chłopak o zdarzeniu natychmiast poinformował matkę. - Wszystko wygląda makabrycznie. Staranowane murowane ogrodzenie i wszędzie pełno szkła. Boże, jakie to szczęście, że nikt nie szedł w tym czasie chodnikiem, czasem bawią się tu dzieci - zamyśla się Elżbieta Sadowska, właścicielka domu.
Na miejscu bardzo szybko pojawiła się karetka pogotowia, a kilka minut po niej straż pożarna i policja. Na drodze nie było śladów hamowania. - Kierowca nagle stracił panowanie nad pojazdem. Podejrzewamy, że młody mężczyzna w wieku ok. 25-30 lat zasnął za kierownicą - mówi Rafał Marczak z biura prasowego KSP. - Z niegroźnymi obrażeniami głowy trafił do szpitala - dodaje.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, prawdopodobnie zasłabnięcie kierowcy to wynik niedocukrzenia. Mężczyzna już wcześniej miał problemy z cukrzycą.
W czasie wypadku w autobusie było około 20 osób. Na szczęście żadna z nich nie ucierpiała.