Awantura na Paluchu! Wolontariusze spierają się z dyrektorem

i

Autor: MARCIN WZIONTEK/SUPER EXPRESS

Awantura na Paluchu! Wolontariusze spierają się z dyrektorem o adopcję [WIDEO, ZDJĘCIA]

2021-05-21 18:18

W warszawskim schronisku na Paluchu trwa wielki spór pomiędzy dyrektorem placówki Henrykiem Strzelczykiem a wolontariuszami opiekującymi się psami. Poszło o wprowadzone przez dyrektora nowe zasady dotyczące adopcji zwierząt. Wolontariusze twierdzą, że są one niesprawiedliwe i groźne dla czworonogów. W odpowiedzi dostają stwierdzenie, że nic dla nich się nie zmienia, a procedury adopcyjne zostały tylko poukładane i spisane na papierze.

Nowe przepisy adopcyjne weszły w życie 10 maja. Wolontariusze zaapelowali do dyrektora w liście otwartym, by „nie niszczył wolontariatu Schroniska Na Paluchu”. - Jesteśmy zmuszeni wykorzystać formułę listu otwartego, ponieważ zamknięte spotkania liderów wolontariuszy z Panem i przyjmowane na nich ustalenia nie przekładają się na podejmowane później przez Pana decyzje - napisali wolontariusze na wstępie listu otwartego do dyrekcji placówki. 

O co jednak właściwie walczą opiekunowie czworonogów? - Nowe warunki wprowadzają przede wszystkim jednowładztwo dyrektora. Ostateczny głos w sprawie adopcji będzie miał właśnie on – osoba, która nie ma pojęcia o żadnym spośród kilkuset psów. W ten sposób schronisko zmienia się w prywatny folwark - tłumaczy w rozmowie z „Super Expressem” Ewelina Macech-Klicka (33 l.), jedna z wolontariuszek. – Wymóg odbycia pierwszego spaceru z psem w ekspresowym tempie 7 dni – zgodnie z nową procedurą – jest nielogiczny. Nie uwzględnia on bowiem wypadków losowych, kiedy np. osoby zainteresowane adopcją, które oferują bardzo dobre domy, nie mogą wziąć udziału w procesie w wyniku choroby, wyjazdu, lub innych planów. Pierwszeństwo mogą zyskiwać ich kosztem rodziny bez jakiejkolwiek wiedzy na temat potrzeb psów i budowania z nimi relacji - dodała wolontariuszka. Wraz z wprowadzeniem nowych zasad, został zniesiony również wymóg zapoznawania się ze wszystkimi lokatorami domu, w którym ma przebywać adoptowane zwierzę. To również nie podoba się wolontariuszom. - Może się okazać, że jakiś domownik nie chce tego zwierzęcia, lub się go boi. Taka sytuacja może skończyć się dramatycznie i dla rodziny i dla psa. Przerażone zwierzę zaatakuje, co może doprowadzić np. do pogryzienia lub trwałego kalectwa dziecka, którego pies nie poznał w trakcie adopcji. Czy Pan dyrektor weźmie wtedy za to odpowiedzialność? - pyta Ewelina Macech-Klicka. 

Wolontariusze zastanawiają się co jest przyczyną zmian, które wprowadza dyrektor schroniska. - Dobro psów oraz osób adoptujących powinno być najważniejsze w całej procedurze. Tutaj jednak tego nie widać. Dyrektor Henryk Strzelczyk, zamiast podnosić standardy i promować dobre praktyki, wprowadza zasady narażające zdrowie, życie i bezpieczeństwo zarówno ludzi, jak i zwierząt. Proces adopcji i dokładnej weryfikacji przyszłych rodzin zmienił się w wyścig “po wygraną”, gdzie największe znaczenie ma czas, a nie wybór najlepszego domu - stwierdziła wolontariuszka. 

Jak twierdzą wolontariusze, czują się pozostawieni sami sobie. - Nikt nie odpowiada na nasz apel. Ani prezydent Trzaskowski, ani pani Justyna Glusman – koordynator Warszawy do spraw zrównoważonego rozwoju i zieleni. Taka postawa władz miasta jest nie tylko przejawem ignorancji, ale stanowi także powód do niepokoju w kontekście ewentualnych zmian w polityce ratusza na rzecz ochrony bezdomnych zwierząt. Nowa procedura cofa nas o lata świetlne i przywołuje czasy, kiedy zwierzęta były traktowane przedmiotowo, wydawane w przypadkowe ręce - podsumowała Ewelina Macech-Klicka. 

Co na to dyrekcja schroniska? Jak twierdzi Henryk Strzelczyk, wprowadzenie nowych procedur było oparte o głosy i różne informacje napływające ze strony osób adoptujących. - W obecnej procedurze, w porównaniu do poprzedniej, rola wolontariusza nie uległa zmianie. Oni obawiają się, że schronisko chce ich odsunąć od procesu adopcyjnego, co absolutnie jest nie jest prawdą i wynika to wprost z uregulowań zawartych w procedurze - powiedział „Super Expressowi” dyrektor placówki. - Jedyną nową rzeczą, która została dodana, jest „instytucja sprzeciwu”. Chcemy aby osoby, które uczestniczą w procesie adopcyjnym i mają wątpliwości co do naszej obiektywności mogli zgłosić nam swoje zastrzeżenia. My wtedy po raz drugi przeanalizujemy materiał, który został zgromadzony w procesie adopcyjnym. Chcemy to uczynić nie po wydaniu psa do adopcji, ale przed - dodał Henryk Strzelczyk. 

Dyrektor zapytany przez „Super Express” o ewentualny dialog z wolontariuszami odpowiedział, że wszelkie zmiany były z nimi konsultowane na różnych etapach i akceptowane przez nich. - Zgłosili swoje uwagi, my je rozpatrzyliśmy. W końcu powstał dokument końcowy, który musiał być przecież uzgodniony z prawnikiem, inspektorem ochrony danych osobowych i kierownikami działów. My ten dokument przed wprowadzeniem w życie, przedstawiliśmy wolontariuszom. Na wszelkie wątpliwości udzieliliśmy odpowiedzi - podsumował dyrektor schroniska Na Paluchu. 

Awantura na Paluchu! Wolontariusze odsunięci od procedury adopcyjnej?

Czytaj też inne artykuły dotyczące schroniska Na Paluchu:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki