- Jechałem z Łomianek do Warszawy i przez organizowany bieg policja skierowała wszystkich z Wisłostrady na Trasę AK. Nagle wszystko stanęło. Zaczął padać deszcz. Widzieliśmy, jak woda wybija studzienki kanalizacyjne. Podnosiła się około 5 centymetrów na minutę - mówi pan Czesław. - W pewnym momencie zaczęła dostawać się do samochodu. Postanowiłem wysiąść i krzyczałem do ludzi, żeby też wysiedli z aut, bo potem nie dadzą rady. Pomogłem wydostać się na zewnątrz 90-letniej staruszce. Mój wóz został cały zalany. Straty wynoszą ok. 60 tys. zł - mówi pan Czesław. Najgorzej było w miejscu, w którym Trasa AK przechodzi pod ul. Mickiewicza. Tam wody było tyle, że na dobre utknęło w niej osiem aut. Przerażeni kierowcy uciekali na dachy pojazdów. Ratowali ich strażacy. Zamknięty był odcinek Trasy Armii Krajowej i Trasy Toruńskiej od ul. Powązkowskiej do Modlińskiej. Powstał gigantyczny korek.
Pod wodą znalazła się też Wisłostrada od ul od Krasińskiego do Grodzkiej i ul. Dźwigowa.
Nawałnica z piorunami dosłownie sparaliżowała miasto. Deszczówka wdarła się na cztery stacje metra: Plac Wilsona, Dworzec Gdański, Ratusz Arsenał, Plac Wilsona. Pociągi przez trzy godziny nie kursowały od stacji Świętokrzyska do stacji Słodowiec. Podziemna kolejka ruszyła ponownie na całej trasie około godz. 17.30. Stanęło wiele linii autobusowych i tramwajowych. Dlaczego miejskie służby pojawiły się na Trasie AK dopiero po trzech godzinach? Na dodatek sytuacja z zalaniem powtarza się tam praktycznie co roku? - Utknęliśmy w korkach i zanim dojechaliśmy na miejsce, minęło kilka godzin - tłumaczy Roman Bugaj, rzecznik MPWiK. - Sieć studzienek kanalizacyjnych jest tutaj drożna, ale i zaprojektowana tak, że nie jest w stanie odprowadzić tak ogromnej ilości wody w tak krótkim czasie. O przebudowie trasy może decydować zarządca, czyli GDDKiA
- dodał. Ta ma ruszyć jesienią tego roku.