STRZEGOWO: Bartuś ocalił nas z pożaru

Bartuś marzy o tym, by być strażakiem nawet po tej tragicznej nocy, kiedy w jego pokoju około północy z 6 na 7 grudnia doszło do zwarcia instalacji. W ciągu kilku sekund mieszkanie państwa Prążyńskich ogarnął ogień i kłęby czarnego dymu. Wyrwany ze snu Bartuś nie płakał. Mimo że dym go dusił, a podłoga parzyła w stopy od gorąca, pobiegł przez kuchnię do pokoju rodziców. - Mamo, tato! Pali się! - krzyczał i szarpał za koszule zaspanych rodziców. Andrzej Prążyński (40 l.) z trudem obudził mamę Bartusia, która zdążyła się już nałykać dymu. Chwilę później rodzina uciekła przez okno w sypialni.

- Dzięki naszemu kochanemu synkowi nadal żyjemy. Jestem z niego dumna - mówi ze łzami w oczach Anna Prążyńska (38 l.), mama chłopca. Strażacy z OSP Strzegowo ugasili pożar, ale z domu niewiele ocalało. Wtedy rodzinie Prążyńskich z pomocą ruszyła cała wieś i władze gminy. - To była wyjątkowa sytuacja, ale zebraliśmy dla nich ponad 1 tys. zł, żywność i dodatkowe pieniądze na materiały budowlane - wyjaśnia Joanna Potrzóstka, kierownik GOPS-u w Strzegowie. W ciągu kilku dni zorganizowano w okolicy zbiórkę pieniędzy. - Na szczęście konstrukcja budynku nie została naruszona i można było zrobić remont. Przez kilka dni pomagała nam cała wieś, by spalony dom znów nadawał się do zamieszkania - mówi wzruszona pani Anna. - Bardzo wszystkim dziękujemy za dobre serce i za to, że mogliśmy w nim spędzić święta - podkreśla pani Anna. Osoby, które chciałyby pomóc rodzinie Prążyńskich, mogą się skontaktować z mamą Bartusia, panią Anną, pod numerem tel.: 507-643-682.