- Przestraszyłam się nie na żarty - przyznaje Anna Krawczyk (38 l.), która mieszka z rodzicami w mieszkaniu na trzecim piętrze kamienicy przy ul. 11 Listopada. Siedziała akurat w swojej sypialni, gdy usłyszała dobiegający z salonu huk. - Na początku myślałam, że spadła jakaś szafka, ale gdy pies przyleciał do mnie z piskiem, poszłam zobaczyć, co się stało - opowiada.
Patrz też: Łoś zabił motocyklistę
Gdy weszła do dużego pokoju, stanęła jak wryta. Na środku pomieszczenia, po dywanie chodził... bażant. Piękny ptak na widok pani Ani szybko schował się w kącie za szafą. Było jasne, jak dostał się do mieszkania. W szybie drzwi balkonowych straszyła spora dziura, na podłodze i stojącym obok łóżku leżało mnóstwo potłuczonego szkła. - Dzięki Bogu, że rodziców nie było, bo poszli do lekarza. Gdyby nadal spali, te odłamki mogły ich poranić! - dodaje pani Ania.
Zaskoczona kobieta wezwała strażników miejskich. - Wypuściłabym tego ptaszka, ale się bałam - relacjonuje Anna Krawczyk.
Strażnikom z ekopatrolu schwytanie bażanta zajęło kilka chwil. - Ptak trafił do ogrodu zoologicznego, gdzie zajmą się nim ornitolodzy - mówi Jolanta Borysewicz z zespołu prasowego straży miejskiej.
Ani strażnicy miejscy, ani pani Ania nie mają pojęcia, skąd na jednej z ruchliwych ulic Pragi wziął się bażant. Wiadomo za to, że ptak miał sporo szczęścia, bo uderzył w drewniane okno starego typu. Zderzenia z wzmacnianymi plastikowymi oknami, które zamontowała sobie większość sąsiadów pani Ani, ptak mógłby po prostu nie przeżyć.