Piotr Lis, „Super Express”: – W pewnym momencie słyszysz, że jesteś wolna. Trudno było ci w to wszystko uwierzyć?
Beata Pasik: – Byłam na „półotworku”. To były półotwarte cele, mogłyśmy wychodzić z nich do konkretnej godziny. Usłyszałam na korytarzu, zaraz przy kracie, jak mnie wychowawca woła po nazwisku. Wyszłam z celi i nie zapomnę tego do końca życia. Jak stoi i patrzy na mnie. Powiedziałam jej, żeby nie mówiła mi, że nie dostałam ponownej wokandy. Ona odpowiedziała: „nie, właśnie wychodzisz na wolność”.
– Co poczułaś w tamtym momencie?
– To było najpiękniejsze, co mogłam usłyszeć. Nie wiedziałam, czy płakać, czy krzyczeć, czy się cieszyć. Od razu zadzwoniłam do brata. W słuchawce oboje płakaliśmy z tej wielkiej radości, krzyczeliśmy do siebie. To było coś pięknego. Od razu po mnie przyjechał, bo był akurat na mojej sprawie w Gdańsku w sądzie apelacyjnym.
– Jak przyjęli to inni więźniowie?
–Jedni kibicowali, życzyli wszystkiego dobrego. Inni zazdrościli, jednak co do tego, nie wiem dokładnie. Nie pamiętam wszystkich reakcji osadzonych. W tamtym momencie widziałam tylko drugą stronę, wolność.
– Ta nadzieja nie umarła, nie zniknęła. Pomimo 18 latach w więzieniu.
– Nigdy nie zwątpiłam. To znaczy, nie powiem, że nie miałam trudnych dni. Czasami było ciężko. Gdzieś myślałam, że nic się nie zmieni i będę musiała przesiedzieć te 25 lat. Jednak wiedziałam do końca, że muszę opuścić zakład karny.
– Co straciłaś przez te wszystkie lata spędzone w więzieniu?
– Straciłam swoje najpiękniejsze lata. Niezrealizowane marzenia. Straciłam mamę. Śmierć swojej mamy przeżyłam w więzieniu. Byłam na przepustce 5-dniowej, ale to nie jest to samo. Ona czekała na tę jedną chwilę, czekała na moje wyjście na wolność. Tego czasu nie da się nadrobić. Ja mogę jedynie cieszyć się tym życiem, które mi pozostało. Nie nadrobię tego wszystkiego. Straciłam dorastanie moich braci, moich bratanic. Nie widziałam, jak miały studniówkę, jak kończyły 18 lat, wychodziły za mąż, tego wszystkiego nie widziałam.
– Jakie jest najlepsze wspomnienie z tego czasu? O ile jakiekolwiek może być po takim czasie spędzonym za kratami.
– Te uniewinnienia oraz wyjście z więzienia. Cały czas jestem na warunkowym zwolnieniu. Cały czas sprawa jest w toku. Nie ma tego zakończenia. Nie ma rozstrzygnięcia. I przede wszystkim oczyszczenia się z zarzutów, ale będę o to walczyć.
Wiem, że Anna J. boi się i czuję to. Boi się o swoje życie. Ja dalej będę walczyć, trzymam się i będę się trzymała. Będę walczyła o sprawiedliwość, o to, żeby się oczyścić z zarzutów. Żeby wszyscy usłyszeli, że to nie ja jestem sprawcą tego czynu.
– Czy oprócz oczyszczenia chciałabyś otrzymać coś więcej od wymiaru sprawiedliwości?
– Ja chcę po prostu prawdy. To co będzie dalej, to czas pokaże. Na ten dzień mogę powiedzieć, że chcę prawdy, chcę oczyszczenia. Chciałabym się dowiedzieć, co się wydarzyło tego dnia i myślę, że to jest jak najbardziej możliwe. Może po pewnym czasie spotkamy się jeszcze raz, już na innym etapie i o czymś innym porozmawiamy.
– Jak wygląda twoje życie teraz?
– Jest bardzo szybkie, intensywne. Na co dzień pracuję w restauracji kateringowej. Mam bardzo dobrego szefa. Jestem mu wdzięczna za to wszystko, co dla mnie zrobił.
– Czy starasz się zregenerować kontakt ze swoją rodziną?
– Staram się jak najwięcej czasu przebywać z moją rodziną, ale czasami się nie da. Każdy pracuje, każdy ma swoje obowiązki, każdy z nich ma swoje rodziny. Ominęło mnie to, co najlepsze, najpiękniejsze, ich dorastanie. Teraz mogę się po prostu temu przyglądać. Jak dorastają i pięknie wiążą swoje rodziny. Mamy teraz dwóch chłopców, bliźniaków, mogę poświęcać im tyle czasu, ile tylko mogę. To te bliźniaki dały mi największą radość, dały mi takiego kopa po wyjściu. Są przecudowni, także tak, to jest wielka radość.
– Czy jesteś szczęśliwa?
To na pewno, bo jestem z rodziną. Nie ma jednak dookoła mnie już najbliższych osób. Mama nie widziała mojego wyjścia na drugą stronę, ale jestem przekonana, że z góry to wszystko widzi. To, że wyszłam z więzienia. Chyba tak naprawdę będę w pełni szczęśliwa, jak usłyszę wyrok uniewinniający i oczyszczający mnie z zarzutów. Wtedy zejdzie ze mnie cały ciężar, który do dzisiaj noszę ze sobą. Pomimo tego, że jestem tutaj, z rodziną, najbliższymi, to gdzieś czuję to wszystko na sobie. Cały czas o tym myślę. Nie poddam się, pomimo tego, że prawdopodobnie będę zastraszana, będzie mi grożono. Ile mi życie da sił lub zdrowia, nie odpuszczę tego.
Polecany artykuł: