Właściciel posesji w Leśniakowiźnie pod Wołominem zgromadził na podwórku ogromną ilość niebezpiecznych odpadów. Na ich trop wpadli inspektorzy z Mazowieckiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, których zaalarmował zaniepokojony mieszkaniec wsi. Na miejscu okazało, że wysypisko ma gigantyczne rozmiary i może poważnie zagrozić środowisku oraz ludności.
W trakcje kontroli posesji okazało się, że na jej terenie składowanych jest 56 beczek o pojemności 200 litrów, 118 pojemników typu o pojemności 1000 litrów z zawartością substancji płynnych oraz około 2 m³ leków – wylicza Krzysztof Gołębiewski z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie.
Śnieżyca w Warszawie. Zobacz jak ZASYPAŁO stolicę.
Wstępnie inspektorzy ustalili, że właściciel firmy transportowej z Leśniakowizny składował w beczkach na swojej posesji pozostałości po farbach i lakierach. Co dokładnie w nich było i jak bardzo niebezpieczne, wyjaśnią badania. Podobnie jak w przypadku gleby, która mogła zostać skażona. - Pobraliśmy próbki gleby do badań fizykochemicznych. Ma to dać odpowiedź, czy odpady trafiały do gleby – tłumaczy Gołębiewski.
WIOŚ powiadomił o nielegalnym składowisku władze samorządowe oraz straż pożarną, bo wszystko wskazuje na to, że odpady były spalane. Właściciel ma też obowiązek usunąć odpady z posesji i musi to zrobić na własny koszt. Ale to nie wszystko.
- Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa – mówi Krzysztof Gołębiewski.