Dyrektor schroniska na Paluchu Wanda Dejnarowicz (52 l.) już od czerwca ociepla budy, dokłada słomy i ciepłej karmy. Ale nic nie zastąpi prawdziwego domu. Domki dla zwierząt, choć ocieplone zasłonkami z filcu, nadal są tylko zimnymi, zbitymi z desek budami. W klatkach jest nawet po kilka psów. Schronisko znajduje się w niecce, więc po deszczu czy śniegu cała woda spływa w dół, do klatek. Mimo dobrych chęci opiekunów, to nie jest miejsce, w którym pies powinien zimować. A w schronisku na Paluchu tysiące psów wciąż czeka na adopcję. Tylko we wtorek przybyły aż 22 zwierzęta!
Każdy zwierzak to osobna historia. Na przykład kilkuletni Franio - ile ten pies musiał wycierpieć! Teraz łasi się do każdego. Przywiązany łańcuchem do budy wciąż czeka na trochę ciepła i zainteresowania. Kiedyś bezduszny właściciel wyrzucił Frania na ulicę. Zwierzak wpadł pod ciężarówkę. Stracił jedną łapkę i trafił do schroniska. Gdy po roku znalazł się ktoś, kto postanowił go przygarnąć, Franek niemal oszalał z radości. Niestety, nowy właściciel okazał się bezduszny i po miesiącu wyrzucił Franka. A Flipek, który smutnymi oczami patrzy zza krat? Czy jest jeszcze dla niego szansa na dobry dom?