Do niebezpiecznej sytuacji doszło kilka dni temu na al. Solidarności w Warszawie. Mundurowy ze stołecznej drogówki jechał właśnie na służbę, gdy zauważył dwóch bijących się mężczyzn. Policjant nie czekał ani chwili i natychmiast podjął interwencję. Okazało się, że starli się ze sobą dwaj kierowcy. Funkcjonariusz próbował uspokoić sytuację i poprosił o wylegitymowanie się.
- Niestety mężczyzna, który zaatakował kierującego smartem nie zareagował. Zaczął wyzywać policjanta, po czym wsiadł do swojego mercedesa i próbował odjechać. Nie pomogło nawet okazanie legitymacji służbowej - relacjonuje Edyta Adamus ze stołecznej policji.
ZOBACZ TEŻ: Masz samochód? To tylko kwestia czasu, kiedy będziesz tego potrzebować...
Po chwili mogło dojść do tragedii. Policjant zatarasował bowiem drogę 48-latkowi, stając przed maską samochodu. Właściciel mercedesa ruszył niczym rozwścieczony byk, potrącił policjanta i ciągnął go na masce przez kilkanaście metrów. Mundurowy nie stracił jednak zimnej krwi i wyrwał kluczyki krewkiemu mężczyźnie.
- Policjant wezwał posiłki, a w międzyczasie starał się ustalić fakty. 48-latek został zatrzymany za czynną napaść na policjanta. Mężczyzna usłyszał już zarzuty - lekkiego uszkodzenia ciała i czynnej napaści na funkcjonariusza, za co może mu grozić do 10 lat więzienia - precyzuje Adamus.
Agresor został objęty policyjnym dozorem.