Ratu, bo tak została nazwana tygrysica sumatrzańska, która przybyła do warszawskiego zoo w 2005 roku, jako niemal 2-letnia kocica. Zwierzę od razu podbiło serca zwiedzających i przede wszystkim opiekunów. – Podbiła nasze serca wspaniałym charakterem. Była bardzo kontaktowa, lubiła się wylegiwać w cieniu, bawić zabawkami i „polować” na nas, gdy przechodziliśmy obok wybiegu – czytamy w komunikacie w mediach społecznościowych.
Tygrysica odeszła chwilę po ukończeniu 18 lat. Do tego czasu jednak mocno podupadła na zdrowiu. Miewała problemy motoryczne i spędzała więcej czasu odpoczywając w wewnętrznych pomieszczeniach warszawskiego zoo. W ciągu kilku ostatnich tygodni, pomimo starań pracowników, stan jej zdrowia się pogorszył.
– Podczas ostatniego badania USG, wykonanego przez dr Annę Kosiec-Tworus, odkryliśmy zmiany - prawdopodobnie nowotworowe - na wielu narządach, między innymi na wątrobie. Ze względu na wiek pacjentki oraz słabe rokowania leczenia, musieliśmy podjąć tę najtrudniejsza dla każdego opiekuna decyzję i pozwolić jej odejść – czytamy dalej w komunikacie.
Tygrys sumatrzański jest gatunkiem krytycznie zagrożonym wyginięciem. Można go spotkać na wolności jedynie na indonezyjskiej wyspie Sumatra. W 1978 roku eksperci oszacowali, że populacja tygrysa sumatrzańskiego wynosiła tylko 1000 osobników, w 2019 roku ta liczba spadła do mniej niż 400 sztuk.